poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział X

Rozdział X
"Bolesny cios…"
21 grudzień 2004
         Spojrzała na zegarek. Była już 19.15. Draco powinien być już ponad godzinę temu.
                -Nigdy się nie spóźniał…- westchnęła ciężko i w tym momencie nareszcie usłyszała wyczekiwany od dawna dzwonek do drzwi.
***
                Szedł w stronę jej mieszkania. Zatrzymaj się. Zatrzymaj się! ZATRZYMAJ SIĘ!!! Błagania jego mózgu na nic się zdawały. Jego twarz nie wyrażała żadnej emocji a mózg próbował rozpaczliwie walczyć z jego ciałem.
                Wyciągnął delikatnie dłoń w kierunku dzwonka do drzwi. Błagam nie otwieraj Mionko… Nie otwieraj drzwi…
                -Draco…- wymamrotała przestraszona rzucając mu się na szyje- Tak się o ciebie martwiłam…
                Oh Mionko…
                Gdy dziewczyna rzuciła mu się na szyję bardzo chciał ją przytulić, gdy tymczasem jego dłonie brutalnie ją od niego odciągnęły.
                -Nie dotykaj mnie Hermiono… Musimy pogadać- wypowiedziały jego usta a jego dusza zaczęła krwawić. Nie wiedział jak ma dać jej znać, że jest zaklęty.
                Miona spojrzała na niego smutno a w jej oczach dostrzegł łzy. Nie. Nie nie… Przysięgał sobie, że nigdy do tego nie dopuści.
                Hermiono… błagam spójrz mi w oczy… Spójrz mi w oczy!!! Krzyczał cały w środku.
                -Posłuchaj Granger… Jak by ci to delikatnie powiedzieć… Wiesz… jesteś niezłą laską…, ale jednak szlamą…- zarechotał złośliwie tak, że miał ochotę sam siebie uderzyć.
                Po jej policzkach zaczęły spływać łzy- Draco…, co ty…, dlaczego?- Wyszeptała drżącym głosem patrząc mu w oczy. Patrzyła na niego. Patrzyła na niego jak by się nad czymś zastanawiała.
                Z całego serca próbował przejąć kontrolę nad swoim ciałem. Powoli czuł jak jego oczy robią się wilgotne pomimo tego, że jego ciało i słowa były ciąż aroganckie.
                -Muszę przyznać, że jesteś niezła w łóżku. I ten zakład był przyjemny…- wyszczerzył się złowieszczo. On sam przestał słuchać słów, które wydostawały się z jego ust. Patrzył wciąż w jej oczy. Czuł, że przejął kontrolę nad swoimi oczami i miała nadzieję, że ona zrozumie…
***
                Nie docierały do niej jego słowa. Przyglądała się jego błyszczącym oczą, które w niczym nie pasowały do tej całej okrutnej wręcz postawy…
                Był zaczarowany…, Na co dzień zajmowała się właśnie takimi sprawami. Sprawami, w których łamane były prawa czarodziejów.
                Hermiono myśl…- Mówiła do siebie w myślach. Po chwili spojrzała na niego ponownie i wyciągnęła swoją różdżkę.
                -Petrificus Totalus- I ciało Malfoya zmroziło się i przechyliło do tyłu. Szybko złapała go i wciągnęła do domu by ten, kto go zaczarował nie spróbował zrobić mu krzywdy.
                Zamknęła za sobą drzwi i położyła go na kanapie. Tu byli bezpieczni. Na jej mieszkanie było rzucone tyle zaklęć, że żaden niechciany gość nie był w stanie się tu pojawić.
                Usiadła delikatnie przy nim. Co mam teraz zrobić? Jak go odczarować? Imperio nie dało się tak łatwo zdjąć. Westchnęła ciężko i położyła delikatnie głowę na jego torsie i od razu odsuneła, gdy poczuła coś twardego na jego piersi. Delikatnie położyła w tym miejscu dłoń. Faktycznie. Coś tutaj było. Wsuneła delikatnie rękę do kieszonki jego marynarki i wyciągnęła ciemno granatowe pudełeczko z… O Matko… pierścionkiem zaręczynowym…
***
22 grudzień 2004
                Przez całą noc siedziała przy nim. Gdy jej zaklęcie przestało działać. Obudził się i próbował od niej uciec, więc szybko podała mu eliksir na sen, dzięki czemu spokojnie odpłynąć.
                Gdy tylko to zrobiła wysłała wiadomość ratunkową do Szpitala Świętego Munga, który szybko za pomocą kominka wysłał kilku uzdrowicieli do jej domu.
                Za pomocą zaklęcia przenieśli bezwiednie ciało Malfoya do jej sypialni gdzie próbowali znieść z niego okropną klątwę. Godziny mijały a z jej pokoju nie było żadnego znaku życia.
                Wiedziała, ze ktoś jej zapłaci za zranienie ukochanego. Zapłaci i to najgorszą karą. Wizytą w Azkabanie i szybką randką z dementorem…
***
                Otworzył powoli oczy rozglądając się po pomieszczeniu. Gdzie on był? Co się stało? Dopiero po paru chwilach dotarło do niego, co się tak naprawdę stało…
                -Miona…- wymamrotał słaby patrząc na czarodziei stojących wokół niego- Hermiono…
                Usłyszał jak drzwi do jej sypialni otworzyły się a ona wpadła jak oparzona i szybko uklękła przy nim.
                -Nic ci nie jest…- wymamrotała szczęśliwa głaszcząc go delikatnie po policzku.
***
                -Powinniśmy zabrać go do siebie, żeby mieć na niego oko. To klątwa bardzo ciężka do zdjęcia- powiedział po chwili uzdrowiciel, na co Draco szybko przyciągnął ją do siebie.
                -Nigdzie mnie stąd nie zabierzecie…- wymamrotał tuląc ją delikatnie do siebie.
                Było widać, że wiele przeszedł dzisiejszego wieczoru. Bała się pomyśleć, co by się stało gdyby nie z oriętowała się, że coś jest nie tak. Na sama myśl, że ta kanalia, która rzuciła klątwę na jej chłopaka kazała mu zrobić potem sobie krzywdę rozrywało jej serce na maleńkie kawałeczki.
                -Spokojnie…- Powiedziała siadając delikatnie głaszcząc Draco po głowę- Zaopiekuje się nim…- powiedziała i pocałowała go czule w czoło- Zaraz wracam kochanie…- wyszeptała i poszła odprowadzić czarodziei do kominka gdzie otrzymała jeszcze od nich lekarstwa dla niego.
                Po chwili wróciła do sypialni i położyła się delikatnie na łóżku wykończona. Draco spojrzał na nią słabym wzrokiem i uśmiechnął się delikatnie.
                -Wiedziałem, że jesteś najmądrzejszą czarownicą na całej ziemi…- Zamruczał szczęśliwy, gdy ta tymczasem rozpięła jego koszule i pomogła mu ją zdjąć.
***
                -Dziękuję…- Powiedział pomagając jej zdjąć z siebie przemoczoną od potu koszulę.
                Wtedy coś mu się przypomniało- Gdzie jest moja marynarka?- Wymamrotał siadając na łóżku z taka siłą, że ledwo była w stanie utrzymać go by nie wstał.
                Z uśmiechem weszła do salonu i przyniosła mu marynarkę. Gdy tylko wziął ją w ręce szybko zaczął grzebać we wszystkich kieszeniach z przerażeniem stwierdzając, że nie ma tego, czego szuka.
                -Nie ma…- wymamrotał zdesperowany rzucając ją na podłogę.

                -Tego szukasz…?- Zapytała uśmiechając się delikatnie, gdy wyciągnęła z za pleców granatowe pudełko…

7 komentarzy:

  1. Jakie to przesłodkie:) dobrze że bystrość Hermiony, pozwoliła uniknąć katastrofy:). Sądze że Ron był takim idiotą, ale jestem ciekawa czy się mylę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam Cię do Versatile Blogger Award. Więcej informacji uzyskasz na : http://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com/p/blog-page.html
    Pozdrawiam Avad ka ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No i to mi się podoba :D Nie wiem jak mogłam zwątpić w inteligencje Miony, ale cóż przykre słowa mogą zaćmić trzeźwe myślenie.
    Czekam na nn i weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział !! :-)
    Czekam na następny :-)
    Zapraszam na Mojeminiopowiadania.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. oooo gratulacje miona ;)

    swietny rozdzial genialna historia
    ciekawe co dalej lece czytac musze to wszystko nadrobic !!! ;)

    Mika

    OdpowiedzUsuń
  6. jeju co za szczescie oh . Całuje gorąco,Alice.M

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dobrze, że Hermiona to najbystrzejsza czarownica od czasu Roweny!

    emikomidori

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy