niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział I

Rozdział I
"Brązowo włosa piękność"
27 październik 2004
                Od czasów wielkiej bitwy o Hogwart minęło już tyle lat... Tyle okropnych i ciężkich dla wielu lat, jednak nikt nie zapomniał, jakie straty przyniosła. Zginęło wtedy wiele niewinnych czarodziei, którzy walczyli o lepsze jutro czy nawet mugoli niewiedzących, dlaczego przyszło im tak okrutnie ginąć. Tym nielicznym ocalałym z tego horroru udało się z czasem wrócić do tak zwanej normalności. Byli także tacy, którym się to jednak nie poszczęściło.
                Hermiona siedziała w kuchni swojego mieszkania w Londynie. Było to niewielkie gniazdko z widokiem na park w mugolskiej kamienicy. Nie przeszkadzało jej to jednak w podjęciu pracy. Łatwo kominkiem dostawała się codziennie do Ministerstwa Magii.
                Siedziała i popijała kawę przeglądając znudzona Proroka Codziennego. Po chwili uśmiechnęła się jednak do siebie delikatnie czytając główny nagłówek " Harry Potter nowym Szefem Biura Aurorów". Wiedziała, że ten dzień w końcu nadejdzie. Kiedy 5 lat temu pokonał samego Lorda Voldemorta ta sprawa była dla każdego oczywista? Spojrzała na zdjęcie Harrego, który wraz z Ronem pozował z dumą do zdjęcia. Zerknęła szybko na podpis "Harry Potter- Szef Biura Aurorów i jego zastępca Ronald Wesley". Westchnęła ciężko. Przykro było jej patrzeć na Rona, który z pełnym uśmiechem na twarzy patrzył na nią z gazety, którą trzymała w dłoniach. Kiedy po zakończeniu bitwy myślała, ze między nimi się wszystko ułoży była w błędzie. Ron załamany po stracie brata odsunął się od niej zostawiając ją kompletnie samą. Kochała go tak mocno, że próbowała go przekonać by jednak się nie rozstawali- był nieugięty. No i została odtrącona.  Oczywiście cały czas był przy niej Harry, ale nie tylko tego potrzebowała w tamtym momencie. Chciała uczucia, zrozumienia przez bliską osobę, jaką był by jej chłopak. Sama wyruszyła w podróż do Australii by znaleźć swoich rodziców. Sama znalazła prace. Sama znalazła mieszkanie. Sama poradziła sobie ze wszystkim.
                 Po dwóch latach od wojny przyszedł dla niej kolejny cios.  Na weselu Harrego i Ginny Ron jak gdyby nigdy nic oznajmił, że chce coś powiedzieć kobiecie swojego życia. Wszyscy z radością spojrzeli na Hermionę. Jakie jednak wielkie było zdziwienie zebranych i samej, dziewczyny, gdy okazało się, że mówi o Lavender Brown, której w tamtym momencie, na jej oczach się oświadczył. Wtedy uciekła... No, bo co innego jej pozostało. Znikły jakiekolwiek nadzieje, że do siebie wrócą. To był koniec. I tak wciągu następnych trzech lat pozostała sama bojąc się, komu kol wiek zaufać. Utrzymywała kontakt Z Harrym i Ginny, którzy nadal pozostali jej przyjaciółmi, spotykali się w ciąż, ale nigdy w obecności Rona i jego żony.
                Spojrzała na zegarek. Za 10 minut zaczynała prace, więc postanowiła za pomocą proszku Fiuu przenieść się do Ministerstwa. Rzuciła gazetę na stół, potem szybko dopiła kawę i bez zastanowienia wbiegła do kominka.
                -Ministerstwo Magii- I już jej nie było.
                Kiedy pojawiła się w ogromnych rozmiarów pomieszczeniu, w którym wszyscy pracownicy Ministerstwa właśnie za pomocą kominków dostawali się tu. Szybko wmieszała się w tłum czarodziejów i pognała do swojego gabinetu. Gdy w końcu staneła przed drzwiami spojrzała na napis na swoich drzwiach
-H. J. Granger-Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów-
                Weszła do środka i rozsiadła się wygodnie za swoich biurkiem. Wzięła w dłonie ogromny stos papierów i odłożyła je na bok. Postanowiła zacząć od poczty, która jednak nie poszła jej tak szybko jak zamierzała. Po godzinie sprawdzania i odpisywania na listy z nieukrywaną radością chwyciła ostatnią kopertę.
                Około 13 jej żołądek uparcie nalegałby dostać coś do jedzenia.
                - Oj chyba nie wyżyje na samej kawie- mrukneła i wyszła ze swojego gabinetu.
                Powolnym krokiem szła w stronę bufetu, w którym bardzo miła pani Ruth gotowała posiłki dla pracowników tak słabo gotujących jak ona. Uśmiechała się do siebie w duchu. Kochała tą kobietę. Pewnie dla tego ze bez jej cudownych i aromatycznych dań...  Umarła by z głodu.          
                Ruth była to starsza kobieta około siedemdziesiątki, jednak ani jej się śniło odchodzić z tej pracy ani nikt nie śmiał jej tego zaproponować. Usiadła zadowolona przy niewielkim barze i uśmiechnęła się do niej. Ta kobieta byłą dla niej jak babcia.
                -Hermionko. Słoneczko. Nareszcie przyszłaś. Zgłodniałaś zapytała swoim najmilszym dla ucha głosem.
                -Tak Ruth.  Przez cały weekend marzłam o ciepłym obiadku-chichocze zadowolona wciąż patrząc na nią.
                Ruth spojrzała na nią ostrym wzrokiem.
                -Mionko... Czy chcesz mi powiedzieć, że znowu nic nie jadłaś przez 2 dni? Chyba naprawdę się do ciebie wprowadzę, bo zagłodzisz się słoneczko-powiedziała to już uprzejmym głosem i postawiła przed nią pysznie pachnącego kurczaka- Smacznego kochana.
                -Dziękuje-odpowiedziała i od razu wzięła się za jedzenie tej pyszności.
                Siedziała spokojnie jedząc swój obiad. Za jej plecami w centralnej części Ministerstwa usłyszała głośne krzyki i podekscytowane rozmowy. Obróciła sie żeby zobaczyć, co jest tego przyczyną jednak nie udało się jej wiele zobaczyć. Szybko dokończyła kurczaka i wyszła z bufetu. Przedzierała się przez ogromny tłum ludzi by końcu dopchać się do "przyczyny" tego zbiorowiska.
                Stał tam rozmawiając z Kingsleyem Shackleboltem obecnym Ministrem Magii.
                -Musisz mi koniecznie opowiedzieć jak było we Francji. Miałeś ciężką misje naprawdę.  No, ale cóż począć sam sobie wybrałeś taką.
                Patrzyła na niego coraz bardziej zainteresowana.  Niestety musiała przyznać, że w ciągu tych pięciu lat wymężniał.  Jego blond włosy były odrobinę ścięte, przez co dodawały mu więcej uroku a dopasowany szyty na miarę garnitur idealnie podkreślał jego idealnie wyżeźbione ciało. Czuła się jak by patrzyła na posąg grecki, który przedstawiał niezwykle walecznego żołnierza z wojny.
                Draco spokojnie opowiadał Ministrowi jak i większości zgromadzonych o swojej wyprawie, gdy nagle jego spojrzenie utkwiło w niej.
***
                Szedł pewnym krokiem przed siebie witając się, co chwila z każdym.  Sześć lat. Dokładnie tyle go nie było a czuł się jak by minęły wieki. Nie wiedział czy zrobił dobrze wracając. Uciekł tylko po to by zabić w sobie nieszczęsną miłość do najpiękniejszej i najmądrzejszej kobiety, jaką kiedykolwiek poznał. Był święcie przekonany, że udało mu się to.
                Minister Magii wyszedł mu na przeciw i uścisnął mu zadowolony dłoń. Nie spodziewał się tak miłego przywitania ze strony byłego Aurora jak i tłumu, który zebrał się wokół niego.
                - Cieszę się, że mogłem uczestniczyć w tak ważnym zadaniu... Przez co chodź w jednym stopniu odpłacić wszystkie krzywdy, jakie przeze mnie się stały. Paryż jest piękny to prawda.  Ale żeby odbudować jego magiczną część potrzebowaliśmy bardzo dużo czasu, bo jak się okazało wszystko, co zostało zniszczone Czarno magiczną klątwa nie nadawało się do zwykłej naprawy czy ponownego... Wykorzystania...
                Powiedział i zamilkł na chwilę. Czy mógł spodziewać się piękniejszego widoku. Nie mógł... Stała tam. Ubrana w dopasowana granatową spódnice i białą elegancką koszule.  Jej niesforne kosmyki włosów, którymi w snach bawił się za każdym razem delikatnie otulały jej ramiona. A jej oczy. Te piękne brązowe oczy, w których mogłaby się ukryć największa i najważniejsza tajemnica na świecie.  W nich kryło się całe jego uczucie do niej.  Czy mogło go spotkać coś lepszego...
                Lepszego?- Zaptał sam siebie. Przecież to właśnie od tej kobiety uciekłeś ze swojej ukochanej Anglii. Myślał, że się odkochał... Nic bardziej mylnego.
                -Państwo wybaczą... Mam bardzo ważna sprawę do załatwienia...-Powiedział i jak najszybciej uciekł swoim wzrokiem. Pożegnał się z Ministrem i odszedł jak najdalej od miejsca, w którym znajdowała się ona. Hermiona Granger...

6 komentarzy:

  1. pięknie się zaczyna ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. ooooooo *.* cudo
    choc nie oceniam blogow przynajmniej do 5 rozdzialu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. o jeju jaki swietny poczatek naprawde , bardzo fajny , dopiero zaczełam czytac ale mam nadzieje ze twoj blog mnie zaintrygujje i zostane na nim do konca. Buźiaki - Alice.M

    OdpowiedzUsuń
  4. Ślicznie, a zakochany Malfoy jest cudowny. :)
    A Rona to mogłabym zgnieść ze złości.

    emikomidori.

    OdpowiedzUsuń
  5. Opis uczucia Dracona - świetny !
    RON to RON - beznadziejny , jak zawsze.
    Czytam dalej , zainteresowała mnie ta historia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział pierwszy jest boski. Idę czytać dalej !

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy