Rozdział III
"Ten
jeden taniec"
31 październik 2004
Weszli
razem na parkiet i szybko znalazła się w upragnionych ramionach swojego byłego
chłopaka.
-Zmieniłaś
się- szepnął cicho do jej ucha- Tęskniłem za twoim zapachem... Za twoimi
oczami...-Szeptał wciąż.
Odchyliła
delikatnie swoją głowę i spojrzała mu w oczy- Ron... Ty masz żonę...- Powiedziała
cicho spuszczają po chwili wzrok. Zawstydziły ją jego słowa. I czego one miały
dowodzić- Myślę, że nie była by zadowolona słysząc to, co mówisz.
Poruszali
się wolno w rytm muzyki. Ron ani na chwilę nie spuszczał z niej oczu.
-
Hermiono... Byłem...-Zastanowił się chwile- byłem dupkiem... Nie wierze, że cie
wtedy zostawiłem-wyszeptał przysuwając swoje wargi do jej ucha- Niewinem nawet,
dlaczego związałem się z Lavender skoro to ty cały czas byłaś w moim sercu...-Wyszeptał
patrząc w jej błyszczące od delikatnych i niechcianych łez oczy.
Momentalnie
czuła jak jej świat się zatrzymuje. Dlaczego teraz? Dlaczego dopiero teraz jej
to powiedział?
-
Mionko... Ja w ciąż cię kocham...-Wymruczał.
- To
teraz bez znaczenia... Jesteś żonaty... Lavender spodziewa się dziecka...-Wyszeptała
z gulą w gardle.
Ron
spojrzał na nią zastanawiając się chwilę.
- Odejdę
od niej...-Powiedział cicho- Nigdy jej nie kochałem... Chyba chciałem.... Odepchnąć
od siebie całe szczęście po śmierci Freda... Chce ciebie i tylko ciebie
Hermiono...
Odsunęła
się od niego szybko. Tak długo czekała na ten moment... I gdy miała swoją
miłość na wyciągnięcie ręki... Niechciała jej.
- Nie
dość... że zniszczyłeś moje życie...-wyszeptała zrozpaczona- Zostawiłeś mnie
sama. Samą rozumiesz?- prawie krzyknęła a ludzie bliżej nich obrócili się by zobaczyć,
co się dzieje- Potrzebowałam cię. A
ty mnie po prostu nie chciałeś... a teraz śmiesz mi proponować, że odejdziesz
od swojej żony... zostawisz ją samą z dzieckiem i wrócisz do mnie po pięciu
latach?!
Oddychała
ciężko zdenerwowana całą tą sytuacją. To ją przerosło.
-Jesteś
IDIOTĄ!- krzykneła tak, że wszyscy zebrani wokół nich odsunęli się, na co
najmniej metr- Nie zbliżaj się do mnie więcej....
Po tych
słowach złapała szybko kawałek przydługiej sukienki i podeszła do swojego
stolika. Wzięła w dłoń torebkę i prawie biegiem wyszła z centralnej części
Ministerstwa gdzie odbywało się przyjęcie i długim korytarzem powędrowała w stronę
swojego gabinetu. Usiadła na swoim fotelu i zaczęła płakać. Nie były to
delikatne łzy damy... był to przeraźliwy szloch. To naprawdę ją przerosło. Wiedziała,
że musi wziąć w końcu odwlekany urlop żeby dojść do siebie i przemyśleć, co
dalej z jej beznadziejnym życiem, w którym wszystko sie sypało. Nie oczekiwała
od losu z byt wiele. Chciała świetnego spokoju... i tylko tego....
Podniosła
delikatnie głowę słysząc pukanie do drzwi.
***
Przyglądał
się w ciąż jak tańczą jednak jego myśli planowały dokładnie jak zabić
przeklętego Wesleya. Gotował się cały w
środku na myśl jak musiała cierpieć przez tego... przez tego... brakowało mu słów
by określić jego głupotę.
Ale czy
on sam nie był głupi? Dlaczego wyjechał tak szybko?.. Bo bał się odepchnięcia z
jej strony. Bał się, że go skrzywdzi... A co się okazało to ona przeżywała tu
piekło zgotowane przez Rona.
Nagle
po sali rozniósł się jej krzyk. Zerwał się od razu z krzesła podchodząc bliżej
by dowiedzieć się, co się stało.
-Jesteś
IDIOTĄ!- krzykneła a zebrani w sali goście postanowili się od nich odsunąć,
przez co on mógł podejść bliżej- Nie zbliżaj się do mnie więcej....
Po tych
słowach zabrała swoją torebkę i uciekła w stronę korytarza prowadzącego do
Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Nie zastanawiał się dłużej i
szybko pobiegł za nią. Gdy zbliżył się do niej usłyszał odgłos trzaskania
drzwiami. Zatrzymał się przed jej gabinetem.
Co on
właściwie wyprawiał? Nie wiedział sam. Po co tu przyszedł? Co chciał jej
powiedzieć? Naprawdę tego nie wiedział... po prostu chciał przy niej być,
powiedzieć, że wszystko się ułoży.
Jego
ręka bez konsultacji z jego mózgiem zastukała dłonią w drzwi.
***
Siedziała
tak przez chwilę zamyślona. Nie wiedziała, kto to i szczerze mówiąc nie miała
ochoty z nikim rozmawiać. Postanowiła udać, że jej nie ma jednak po kilku
sekundach usłyszała ponowne pukanie. Niepewnym krokiem wstała ze swojego
fotela. Chusteczką przetarła swój rozmazany makijaż i podeszła do drzwi i
uchyliła je delikatnie.
Spodziewała
się w nich każdego. Dosłownie każdego. Rona. Harrego. Ginny. Ministra. Ruth a
nawet samego Lorda Voldemorta... Ale nie spodziewała się ujrzeć w swoich
drzwiach samego Draco Malfoya...
***
-Mogę?
- Zapytał cicho patrząc w jej oczy.
Patrzyła
na niego oszołomiona. Jej makijaż spłynął po policzkach a powieki były
podpuchnięte od łez, które miał ochotę scałować z jej twarzy. Nie mógł patrzeć
na to jak jest nieszczęśliwa.
-, Co
ty tu robisz Draco…? - Wyszeptała cicho wciąż nie spuszczając z niego wzroku.
Uśmiechnął
się do niej nieśmiało. Co miał jej teraz powiedzieć? Że przyszedł po miłość
swojego życia? Nie to mogłoby zabrzmieć ckliwie a ja doprowadzić do śmiechu. Po
chwili zastanowienia to mógłby być dobry sposób na przywrócenie uśmiechu na jej
twarz.
-Słyszałem…
trochę twoją rozmowę z Wesleyem… To dupek… nie przejmuj się nim. Nie jest
ciebie wart- Powiedział to i wszedł pewnym krokiem do jej gabinetu. Wziął z
biurka chusteczkę i podszedł do niej wolniejszym krokiem i delikatnie starł
makijaż z jej policzków, które mieszały się z nowymi łzami. Była zszokowana tym,
co jej robił jednak była za bardzo dobita by zacząć protestować.
Patrzył
prosto w jej oczy - Nie płacz… proszę…- powiedział bardzo cicho uśmiechając się
lekko - Chodź.
-Gdzie?
-zapytała pociągając nosem.
Chwycił
jej dłoń i wyszedł z nią na korytarz.
-Wracamy
na bal. Pokażesz Wesleyowi, że masz swoją godność i nie przejmujesz się tym, co
mówi- powiedział wchodząc z nią do centralnej części Ministerstwa Magii
wtapiając się w tłum tańczących czarodziei i czarownic.
-Zatańcz
ze mną Mionko…
Witam, witam. Podoba mi się twoja historia choć dopiero się zaczyna. A przedstawienie Rona... genialne. Uwielbiam jak autorki robią z niego nieczułego drania, gnoja i chodzącego idiotę. Jestem w tedy w siódmym niebie :D. Jestem ciekawa jak mój "ukochany" bohater zareaguje na widok Miony i Malfoya razem.
OdpowiedzUsuńCzekam i weny życzę.
PS. Mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową?? Strasznie ona denerwuje czytelników :)
Dziękuje dziękuje :) Ja od kiedy czytam różne Dramione nie nawidze Rona więc będzie jak najbardziej negatywną postacią :) Juz wyłączyłam. Jestem nowa i nawet nie wiedziałam ze coś takiego się włącza :D
Usuńyhhh... no tak Ron
OdpowiedzUsuńswietny tekst
to urocze , pewnie niektorzy by uwazali ze to opowiadanie jest ckliwe , ale ja takie lubie mimo ze teraz czytam inne brutalne opowiadanie . Pozdrowionka i zyczenia weny - Alice.M
OdpowiedzUsuńUwielbiam!
OdpowiedzUsuńCzuły Draco jest taki słodki. :3
Cieszę się, że zrobiłaś z Rona nieczułego dupka, to dodaje uroku. <3
emikomidori.