Rozdział VI
"Ten
nieszczęsny pocałunek"
10 listopad
2004
To
wszystko działo się szybko. Jej usta rozpaczliwie odwzajemniały każdy jego
pocałunek. No dalej Granger!!! Zapanuj nad nimi. Nie pozwól mu nad sobą
panować. Nie chcesz tego. Nie chcesz go. Po jej policzkach wciąż spływały łzy.
Delikatnie dłonią zjechała do specjalnej kieszeni w jej sukience, w której
ukryta była różdżka. Wyciągnęła ją bardzo szybko przed siebie wciskając końcówkę
w jego tors. Złapał głośno powietrze.
-Levicorpus!- Wrzasnęła
a niewidzialna siła uniosła Rona za kostkę i podniosła do góry. Otworzyła
szybko drzwi.
-Aaa! Miona, co ty
wyprawiasz!!!- Krzyknął wisząc do góry nogami. Ta odetchnęła z ulgą i spojrzała
na niego wściekła.
-Nigdy więcej mnie nie dotykaj…
Nigdy więcej mnie nie całuj… I nigdy więcej nie mów do mnie Miona rozumiesz?!- Warknęła
na niego i podeszła do swojego biurka i usiadła za nim- Rictusempra…- a jego
ciało wyleciało z hukiem z gabinetu. Machnęła jeszcze raz różdżka a drzwi zamknęły
się za nim na klucz.
Odetchnęła z ogromną ulgą
patrząc na drzwi. Co on sobie wyobrażał? Jak śmiał ją w ogóle dotykać? Miała
tego dosyć.
Auror…, Co z niego za Auror,
który dał się wyrolować tak łatwym zaklęciem. Ale co miała teraz zrobić? Bała
się, że ją skrzywdzi… Widziała dzisiaj, do czego był wstanie się posunąć. Niby
rzuciła zaklęcia ochronne na swoje mieszkanie, ale czy to wystarczy? Może ktoś mógłby
z nią dzisiaj zostać. Pomyślała od razu o Ginny, ale ta spodziewała się dziecka
i po nowym roku miała termin porodu.
Uśmiechnęła się do siebie. Harry
był taki szczęśliwy, gdy dowiedział się, ze to będzie syn. Ginny podobno
zaproponowała mu, że da mu na imię James, przez co ten nie mógł przez następne
kilka dni opanować radości.
Zamyśliła się. Wiedziała, kogo
będzie mogła o to poprosić, dlatego od razu wzięła kawałek pergaminu i
wykreśliła na nim kilka zdań:
"Pewnie
jesteś zajęty. Ale boje się zostać sama. Ron mnie prześladuje… Może chcieć
przyjść do mojego mieszkania… Naprawdę się boje… Urywam się z pracy. Przyjdź
później błagam…
Hermiona"
Włożyła
kartkę do koperty i zaadresowała ją do Draco Malfoya. Następnie wyczarowała jej
małe skrzydełka a ta jak duch przeleciała przez ścianę by zanieść list
adresatowi.
***
Chodził
cały w skowronkach. Ludzie patrzyli na niego jak na chorego umysłowo i pewnie z
rozkoszą wysłaliby go do Munga. Jeśli miłość to choroba to jest ona nie
uleczalna.
Wszedł
zadowolony do swojego gabinetu, który znajdował się w najważniejszej części
Ministerstwa. Usiadł za biurkiem i zobaczył na nim niewielką kopertę
zaadresowaną do niego. Szybko ją otworzył i spojrzał z przerażeniem na list. To
szuja jedna. Wybiegł jak poparzony z pomieszczenia i bez zastanowienia pobiegł
do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Gdy tam dotarł akurat
zbierali poturbowanego Wesleya z ziemi, który twierdził, że nic się nie stało i
po prostu się potknął. Domyślił się, że to Hermiona tak go załatwiła.
Kiedy
Wesley go zobaczył szybko się podniósł i nim zdążył cokolwiek zrobić ten z
całej siły uderzył go pięścią w twarz.
-To za Mionę
ty ruda pokrako!- Warknął, gdy ten z krwawiącym nosem upadł z powrotem na
ziemie.
Ludzie
znajdujący się na ogromnym korytarzu DPPC zamarli. Nikt się nawet nie ośmielił
odezwać widząc jego ogromną złość.
-Jeszcze
raz się do niej zbliżysz a przysięgam ci, że stąd wylecisz Wesley… a jeśli
będziesz nachodził ją w domu obiecuje, że w Świętym Mungu będą mieli problem z
poskładaniem ciebie.
Spojrzał
na niego ostatni raz i szybko deportował się z Ministerstwa prosto pod jej
kamienice. Szybko zastukał do drzwi jej mieszkania. Chwilę potrwało zanim mu
otworzyła.
-Tak
się cieszę, że jesteś…
***
Nie
zdążyła dokończyć, kiedy wszedł do korytarza i mocno ja przytulił wtulając
swoja twarz w jej szyję. Nie chciała nawet protestować i od razu wtuliła się w
niego równo mocno. Pachniał nieziemsko. Musiał używać bardzo drogich perfum, bo
sam zapach powaliłby każdą kobietę na kolana.
-Nic ci
nie zrobił?- Zapytał widocznie zmartwiony odchylając głowę by spojrzeć w jej
oczy.
Nie
mogła odepchnąć od siebie wrażenia, ze zależało mu na niej jednak szybko odsunęła
od siebie tę myśl by nie robić sobie żmudnej nadziei.
-Nie…
Poradziłam sobie z nim…- westchnęła ciężko- Szkoda tylko, że udało mu się mnie
pocałować…- wzdrygnęła się na samą myśl o tym zdarzeniu.
Spojrzała
na Dracona, który zaczął się gotować cały w środku.
-Powinienem
mocniej sprać tą wiewiórę…- mruknął cicho pod nosem.
-Uderzyłeś
go?- Zapytała i zrobiła duże oczy. Może jemu naprawdę na niej zależało…
Chłopak
pokiwał tylko głową uśmiechając się niewinnie. Oh… za ten uśmiech mogłaby dać
się pokroić. Nie mogła uwierzyć, że zrobił to wszystko dla niej. Zrobił to wszystko
by poczuła się bezpieczna.
Położył
delikatnie dłoń na jej policzku. Zaczął głaskać ją delikatnie wciąż nie
zrywając z nią kontaktu wzrokowego.
-Mionko…-
wyszeptał. Było widać, ze jest w ogromnej rozterce. Co chwilę otwierał usta i
zamykał je jak by chciał coś powiedzieć.
Bardzo delikatnie
musnął jej usta swoimi wargami. Czuła jak się rozpływa. Ten delikatny pocałunek
różnił się od tego, który zaoferował jej dzisiaj Ron. Był delikatny i przepełniony…,
czym? Miłością?
-Hermiono…
Ja muszę ci coś powiedzieć…- powiedział patrząc jej głęboko w oczy.
Uderzenie było genialne:) może to go czegoś nauczy:) Ciekawie się to rozkręca :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział<3
OdpowiedzUsuńA uderzenie było bezbłędne :D
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
Pozdrawiam Jagoda:);*
Jak dla mnie akcja za szybko się dzieje, w końcu rozdział 6 a oni są tak blisko siebie, ale i tak mi się podoba więc czekam na newsa. Bużki i weny.
OdpowiedzUsuńajajjaaja super rozdzial teraz lece czutac dalej bo nie wyrobie !!!!!
OdpowiedzUsuńMika
jej jej jej kocham, kocham , kocham -ALICE.M
OdpowiedzUsuńWielbię. Kocham. Ubóstwiam!
OdpowiedzUsuńemikomidori.