niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział XXIX

Rozdział XXIX
"Gdy życie wciąż jest piękne"
28 lipiec 2007
                Leżała na kocu w ogrodzie z zamkniętymi oczami. Pogrążona była spokojnie w swoich myślach. Po chwili poczuła nad sobą czyjąś obecność. Delikatnie otworzyła oczy i zachichotała słodko na to, co zobaczyła.
                -Spis mamusu?- Zapytał Polluks pochylając się jeszcze bardziej nad nią.
                -Nie spi!!!- Pisnął Kastor i oboje mocno rzucili się na nią wtulając się w nią radośnie.
                -CHŁOPCY!!!- Krzyknął od razu Draco odkładając gazetę.  W mgnieniu oka znalazł się przy nich i zdjął bliźniaków z niej- Tłumaczyłem wam, że nie możecie już tak mocno skakać na mamusie. Jesteście już więksi a mamusia nie może tak was dźwigać- Powiedział całując maluchów w policzki i przytulił ich do siebie.
                Wstała spokojnie z koca i delikatnie przytuliła się do nich całując czule każdego w osobna.
                -Wiem kochanie, że się martwisz, ale oni nie zrobią mi krzywdy… później będą musieli uważać. Na razie ciąży po mnie jeszcze nie widać… to dopiero drugi miesiąc...- Powiedziała spokojnie głaszcząc chłopców po brązowych czuprynkach.
                -Tak wiem…, ale wiesz… lepiej dmuchać na zimno…
                -Wiem skarbie… Chyba trzeba będzie pomyśleć by w końcu powiedzieć to wszystkim…
***
30 lipiec 2007
                O tym, że jest w ciąży wiedzieli już od dwóch tygodni. Z ich obliczeń maleństwo miało urodzić się jakoś na początku lutego.
                Tego dnia jej rodzice organizowali niewielkiego grilla z kilkoma znajomymi, na którego zaprosili ich z chłopcami.
                Draco przygotował jakąś przepyszną sałatkę i razem z Kastorem i Polluksem teleportowali się do domku jej rodziców. Tam w ogrodzie ustawiony został duży pawilon, pod którym ustawiony został stół a jej tata donosił do niego krzesła.
                -Tato pomogę ci- Powiedział od razu Draco stawiając chłopców i podbiegł do swojego teścia.
                Ona w tym czasie razem z chłopcami poszła do jej mamy. Nie obyło się oczywiście bez obcałowania Kastora i Polluksa oraz obdarowania ich nowymi mugolskimi samochodzikami.
                -Mamo prosiłam was, żebyście przestali z tymi prezentami… ile można… potem powiedzą dziś nie idziemy do dziadków, bo ostatnio nam nic nie dali. Muszą nauczyć się bezinteresowności i kultury wobec innych. Zobaczycie skończy się tak, że na święta nie dostaną nic, bo wszystkie prezenty zabierzemy.
                -Och no dobrze córeczko, przepraszam już nie będziemy… my po prostu uwielbiamy patrzeć jak oni się cieszą… a właśnie słonko odchodząc od tematu… Czy ty, aby nie chcesz mi czegoś powiedzieć?- Zapytała jej mama z bardzo tajemniczym uśmiechem.
                Patrzyła na nią chwile w milczeniu, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko.
                -Skąd wiesz…?- Zapytała spokojnie.
                -Oj, bo to widać po tobie córeczko jesteś cała rozpromieniona i taka… no taka szczęśliwa… Oh skarbie gratuluje wam- Powiedziała mocno ją przytulając- Który to miesiąc?
                -Drugi!- Odpowiedziała odpowiadając z ochotą na uścisk mamy.
                -Tak bardzo się cieszę słoneczko. Tak bardzo się cieszę, ze jesteś tak szczęśliwa…
***
                Wizyta u teściów przebiegła wspaniale. Wszyscy ich przyjaciele powitali go bardzo miło chodź i tak o wiele większym zainteresowaniem cieszyli się chłopcy oraz informacja, ze po nowym roku ponownie zostaną rodzicami. No, ale kto by nie cieszył się z takiej informacji?
                Dość późno wrócili do swojego domu z brzdącami śpiącymi na jego rękach. Hermiona pomogła mu przebrać chłopców w piżamy i utulić spokojnie do snu.
                Sami korzystając z okazji, że chłopcy zasnęli bez problemu wzięli razem kąpiel pozwalając sobie na odrobinę relaksu.
                -Urlop macierzyński kończy mi się w grudniu… W grudniu będę już w 7 miesiącu i nie będę w stanie pracować… potem kolejny rok urlopu…- Westchnęła ciężko Hermiona- Myślisz, że dam radę po tak długiej przerwie wrócić do domu… czy raczej… powinnam z niego zrezygnować…- Zapytała patrząc mu głęboko w oczy.
                -Skarbie… Najchętniej powiedziałbym, zostań w domu z dziećmi…, ale to nie dla mojej Hermiony… Ty musisz pomagać całemu światu… a z domu nie dasz rady tego robić…- Powiedział głaszcząc ją po policzku- Kto jak nie ty da sobie radę… Skarbie przecież ty cały czas pracujesz… Przecież, co chwila tak jak każesz przynoszę ci co nowe to papierki a potem odnoszę na nowo do ministerstwa. Kochanie… dzieci w końcu pójdą do Hogwartu… a ty chcesz wtedy zostać sama w domu? Jak będziesz w pracy będziemy się częściej widywać… a w domu… z dziećmi będzie mogła zostawać moja mama twoja też od czasu do czasu będą się wymieniać. Mamy też Mgiełkę, która wspaniale prowadzi nasz dom… Hermiono ty musisz wrócić do pracy… i to bez dyskusji…- Powiedział uśmiechając się wesoło i pocałował ją czule.
                -Masz racje kochanie… masz świętą racje- Zamruczała i odwzajemniła jego pocałunek.
***
15 sierpień 2007
                Od około tygodnia wszyscy wiedzieli, że Hermiona jest w ciąży. Co zabawne okazało się, że Ginny również. Gorszą informacją było to, że Lavender również spodziewa się kolejnego dziecka, co oczywiście Hermiona uznała za wspaniała wiadomość, albowiem uważała, że Ron zmądrzał (jak by to było możliwe skoro facet nigdy nie używał swojego mózgu) i postanowił zająć się odpowiedzialnie swoja rodziną a im dać naprawdę święty spokój.
                Gorsza informacją okazało się to, że miał mieć sprawę w Wizengamotcie. Na jaw wyszło to jak okrutnie potraktował Jacquline. Chodź od sprawy minęły ponad dwa lata, kobieta postanowiła oskarżyć go za użycie wobec niej zaklęć niewybaczalnych. Chodź wszyscy uzdrowiciele i ich przyjaciele postanowili zeznawać na jego korzyść doskonale wiedział, ze będzie musiał trafić do Azkabanu.
                Hermiona była zrozpaczona a on niestety nie mógł nic więcej na to poradzić… prawda była wiadoma, że za użycie zaklęć niewybaczalnych szło się do Azkabanu.
                Gdy głębiej się nad tym zastanowił nie przerażało go to tak… Nie żałował tego, co zrobił. Każdy doskonale wiedział, że ropucha na to zasłużyła. Cieszył go fakt, że Hermiona jest zdrowa, chłopcy są cali a po nowym roku na świat miał przyjść kolejny owoc ich miłości.
                Smucił go jedynie fakt, że mógł nigdy nie zobaczyć nienarodzonego dziecka… nie mógłby więcej patrzeć jak wszyscy dorastają. Miał nadzieje, że będzie to córeczka… Tak piękna i mądra jak jej matka. Odważna jak Lwica i sprytna jak Wąż…
                Nie bał się, o Hermionę. Wiedział, ze będą mieli, za co żyć. W banku Gringotta mieli mnóstwo złota a majątek wciąż się powiększał. Będzie miała wsparcie jego i swoich rodziców, ich przyjaciół…
                Patrzył z bólem jak codziennie szlocha w nocy w poduszkę… Próbowała w ten sposób ukryć ból, jaki ją ogarniał na myśl, że za 5 dni mogą go skazać… a wtedy nigdy więcej się nie zobaczą. Miał nadzieje tylko, że wtedy w jakiś sposób zapomni o nim i ułoży sobie życie z kimś innym… z kimś, kto będzie dobrym ojcem dla ich dzieci.
                Pomimo tego, iż Hermiona w nocy płakała za dnia przemieniała się w demona walki. Przesiadywała godziny przy książkach i dekretach szukając przepisów, które pomogłyby go uniewinnić. Wciąż powtarzała, że jeśli będą próbowali go za brać najpierw będą musieli ją zabić.
                Gdy chciał jej wytłumaczyć wszystko… prosić ją by mu coś obiecała, jeśli go skarzą… wtedy nawet go nie słuchała. Nie umiała przyjąć do wiadomości tego, co sama doskonale wiedziała już od dnia, w którym Harry w imieniu Aurorów przyniósł mu osobiście wezwanie do Wizengamotu…
                Nie myślał, że tak właśnie skończy się ich wspaniałe Love story… ten cudowny Happy End… Miał nadzieje na żyli długo i szczęśliwie… Niestety… rzeczywistość jest inna…
                Jedyne, czego był pewien… to, że było warto…

                A teraz czas zapłacić za swoje grzechy…

~~~~
Wow, nie myślałam, że pójdzie mi tak szybko. Wiem, ze wstawiam jak burza ale musze to jak najszybciej skończyć. Po północy miał być ten rozdział a najprawdopodobniej będzie ostatni 30. A jutro a może nawet w nocy doczekacie sie epilogu. Kto nie może się doczekać czatuje ze mną :) Bayo wracam do pisania. Wszystko dokładnie poukładane w głowie. Czy wy tak samo jak ja nie mozecie doczekać się końca?
Artistico♥

4 komentarze:

  1. Wow, no to przy samym końcu pokomlikowałaś trochę w życiu Draco i Herm... A tak przy okazji to tą kobietę powinni oskarżyć o próbę zabójstwa Mionki i nienarodzonych dzieci... Mam nadzieję, że Malfoy się z tego jakoś wywinie...
    No i dobrze, że Ron poszedł po rozum do głowy i wrócił do rodziny.

    Z jednej strony czekam na zakończenie bo chcę poznać koniec tej historii ale z drugiej... troche szkoda bo opowiadanie naprawdę jest wciągające i świetnie sie go czyta ;)

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Płaczę.....Mam nadzieję że Draco jeszcze wyjdzie z Azkabanu i znów stworzą z Hermioną Happy And......

    Te kilka dni ile poświęciłam na twoje opowiadanie....Nigdy nie będę ich żałować bo to jest taka historia,która nigdy nie zginie......
    Czekam na ostatni rozdział i Epilog z niecierpliwością! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie komplikuj im życia. To opowiadanie jest tak pogodne, takie pełne nadziei, że nieszczęśliwe zakończenie złamie mi serce...
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no nie wierzę.
    Rozdział wspaniały.
    Draco ma trafić do Azkabanu?!
    Nie możliwe.
    Oni muszą być szczęśliwi.
    Mają chłopców i będą mieć jeszcze jedno dziecko...
    Ma być happy end.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy