czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział XXIII

Rozdział XXIII
"Nadzwyczajnie zwyczajnie"
1 lipca 2005
                Tulił mocno do siebie jej ciało całując wciąż po policzku, czole i ustach. Był szczęśliwy i każdy, kto tu przyszedł doskonale o tym wiedział.
                - Już się bałem, że mnie zostawisz…- Wyszeptał wieczorem leżąc koło niej na łóżku szpitalnym- Zabiłbym się bez ciebie…- Mruknął głaszcząc ją po głowie.
                -Proszę cię, nawet tak nie mów- powiedziała przestraszona na sama myśl, że mógłby zrobić sobie krzywdę.
                -Ale to prawda kochanie. Odchodziłem od zmysłów, szarpałem się z własnymi myślami...-Wyszeptał.
                -Skarbie… muszę ci coś powiedzieć… Ja to wszystko wiem… Ja to wszystko doskonale widziałam. Widziałam ciebie zatroskanego przerażonego…
                Ożywił się od razu i usiadł.
                -Ale jak to…?- Zapytał wyraźnie zmartwiony i zdziwiony- Przecież byłaś nie przytomna.. Widziałem to!
                -Tak skarbie…, ale moja dusza jak by wyszła z mojego ciała. Siedziałam wciąż przy tobie. Czułam się jak duch. Patrzyłam na swoje bezbronne ciało, które stało się jedynie inkubatorem dla naszego maleństwa- Westchnęła ciężko- Chciałam ci dać jakiś znak, cokolwiek jednak nic nie działało- Odparła również siadając.
                Siedział chwile zamyślony. Nie wiedział, co ma o tym myśleć.
                -czyli byłaś duchem…? Nie kochanie to nie możliwe…- powiedział zszokowany Draco głaszcząc swoją ukochana po głowie.
                -Ale to prawda… byłam tu czuwałam przy tobie… sama nie wiem jak to możliwe. Czytałam tyle książek a nigdy nie słyszałam o czymś tak dziwnym tak nieprawdopodobnym... Raz czułam ze to koniec jak nawet mój duch powoli umiera… To musi być jakiś inny rodzaj magii… zapewne bardzo czarnej… Takiej, w która ja bałam się zajrzec…- Wyszeptała przestraszona.
                -Jeśli ktoś ma stać się duchem… musi bardzo bać się śmierci… obawiać się jej…
                -A ja się jej bałam… bałam się o życie naszego maleństwa…, Co znaczy, że gdyby mnie nie uratowali zostałabym duchem… byłam jedną noga na tamtym świecie…
                Nie mógł już tego słuchać. Przytulił mocno żonę głaszcząc ją po głowie. Sama myśl o stracie ukochanej wydawała się być straszna a gdy ona o tym mówiła jego serce rozrywało się na milion malutkich cząsteczek. Jej strata sprawiłaby, że serce zachowało by się jak puzzle bez elementów, których brakuje by poskładać je w całość.
                -Bałem się, że cię strącę… Nie mogę dopuścić więcej do takiej sytuacji… Nie mogę więcej narazić waszego życia… Boże musiałem być głupi… jestem chodzącym nieszczęściem…
                -Nieprawda!- Zaprotestowała Hermiona, ale on uciszył ją swoim palcem na jej wargach.
                -Prawda kochanie… Beze mnie była byś bezpieczniejsza…, Ale gdybym teraz odszedł unieszczęśliwi bym nas oboje a na dodatek nasze dziecko. Dlatego muszę zrobić naprawdę wszystko, co w mojej mocy byś nigdy nie musiała się bać… muszę zbudować azyl, w którym żadna zła siła nas nie znajdzie. Azyl, do którego w każdym momencie będziemy mogli uciec by oderwać się od problemów całego świata. Hermiono przysięgam cię, że od dzisiaj zabije każdego, kto będzie miał jakieś złe zamiary i tylko zamiary… nie mówię tu już o czynach- Odparł spokojnie patrząc w jej przestraszone oczy- Nie bój się słoneczko… wiem, co mówię… i nie ważne czy trafie przez to, do Azkabanu… nie ważne czy skażą mnie przez to na pocałunek dementora. To wszystko jest nieważne… bezsensowne. Liczy się tylko twoje szczęście. Twoje i tego małego Malfoya.
                -Draco… proszę nie mów takich rzeczy…- Wyszeptała czując jak po jej policzkach spływają łzy, które starł szybko palcem i ponownie ją uciszył.
                -Obiecaj mi Hermiono, że wychowamy nasze dziecko na dobrego człowieka…
                -A nie na tlenioną fretkę…- Zachichotała równocześnie wycierając łzy.
                Zaśmiał się wesoło i pocałował ją czule.
                -Dokładnie tak słoneczko… a nie na tlenioną fretkę, która będzie się puszyła. Mam nadzieję, że odziedziczy wszystko po tobie. Twoją inteligencje, spryt, urodę i radość z drobnych rzeczy.  Nigdy ci nie mówiłem jak bardzo żałuje wszystkich swoich słów… wszystkich złych słów kierowanych do ciebie w złości, gdy chodziliśmy do szkoły… Tej cholernej pogardy…
                Hermiona przyglądała mu się przez chwilę.
                -Kochanie nie mam ci nic za złe… tak byłeś wychowany… Tak wychował cię twój ojciec w nienawiści, do mugolaków… To nie twoja wina…- Powiedziała poważnie patrząc mu w oczy-, Ale, od kiedy wyznałeś mi miłość a w szczególności, gdy zobaczyłam hotel… zastanawia mnie jedna rzecz…, Kiedy się we mnie zakochałeś…?
                Draco uśmiechnął się sam do siebie zamykając oczy na samo wspomnienie tego cudownego pięknego słonecznego dnia.
                -Kiedy się w tobie zakochałem… Och to proste…, gdy w trzeciej klasie uderzyłaś mnie z całej siły w twarz…
                I tak oboje wybuchneli radosnym niepohamowanym śmiechem
***
10 lipca 2005
                W piękny sobotni poranek jej ukochany przyszedł do Świętego Munga by zabrać ją w końcu do domu. Nie mogła się tego dnia doczekać już od ponad tygodnia. Od dnia, gdy się obudziła.
                Uzdrowiciele nie widzieli żadnych przeciwwskazań by opuściła w końcu szpital. Draco pomógł jej się przebrać w letnią kremową dość spokojną sukienkę i pozbierał wszystkie jej rzeczy do torby. Gdy wychodziła wszyscy pacjenci i medycy żegnali ich z uśmiechem widząc jak szczęśliwi są razem. Padma od razu zastrzegła ze mam przychodzić, co dwa tygodnie na kontrolne badania, ale uspakajał ją fakt, że dziecku nic nie zagraża.
                Podeszli do kominka. Draco zarzucił na jej ramiona czarną szatę by podczas korzystania z tego rodzaju formy przemieszczania nie ubrudzić jej jasnej sukienki.
                Za pomocą proszku Fiuu dość szybko znaleźli się w ich mieszkaniu, ale nie takiego widoku się spodziewała.
                -NO NARESZCIE!!!- Krzyknął tłum zgromadzony w ich salonie. Byli tu chyba naprawdę wszyscy. Jej rodzice, rodzice Draco( nawet Lucjusz, co ją wprawiło w osłupienie), Ginny i Harry z malutkim Jamesem na rękach, minister magii, Zabinni, moi znajomi z pracy, i wiele innych osób, z którymi ostatnio widziała się ostatnio na swoim własnym weselu. Ich widok i fakt, że mogła ich już więcej nie zobaczyć wywołały niekontrolowany szloch a Draco w formie obrony i pocieszenia mocno ją przytulił.
                -Przepraszam słoneczko… ja myślałem, że się ucieszysz na ich widok…
                -Uciesze? Oczywiście, że się cieszę. Nie mogłeś mi zrobić lepszej niespodzianki…- Wyszlochała i pocałował go czule. Gdy się od niego oderwała od razu podeszła do swoich rodziców, którzy mocno ją wyściskali i płakali równo z nią.
***
                Tłum ludzi powoli przenosił się do swoich domów za pomocą ich kominka przed tym żegnając się z nimi wylewnie. Największym zaskoczeniem dnia były słowa Lucjusza Malfoya:
                -Możesz mi wierzyć lub nie, ale naprawdę się cieszę, że nic ci nie jest a mój wnuk jest zdrowy.
***
20 sierpnia 2005
                Był piękny dzień a ona dopiero, co wróciła, od Mugolskiego lekarza ginekologa gdyż chciała zobaczyć swoje maleństwo. Jak cudownie okazałało się miała, dla Draco cudowną niespodziankę i już nie mogła się doczekać aż wróci do domu. Teraz siedziała spokojnie w mieszkaniu czytając książkę. Co chwila sięgała do miseczki po przepyszne kociołkowe pieguski, które rano zostawił dla niej Draco w kuchni z karteczką:
"Są świeże i mam nadzieje, że moje skarby będą zadowolone. Proszę nie przemęczaj się. Ugotuje nam coś specjalnego jak wrócę z pracy.
Ps. Czy ja ci kiedykolwiek mówiłem jak słodko a zarazem seksownie wyglądasz, gdy wypowiadasz przez sen moje imię? Kocham cię skarbie.
Draco"

                Zachichotała wesoło na sama myśl o słowach, które na pewno blondyn z radością kreślił rano na pergaminie.

                -Oj Draco Draco… I jak tu cię nie kochać? Wracaj szybko do domu, bo teraz ja mam dla ciebie niesamowitą niespodziankę…


~~~~
Witajcie! Nie wiem nawet od czego mam zaczać pisząc do was. Jestem okropna wiem to. Uh... Zaczełam pisać tego bloga jakiś rok temu blog ma już rok. Pisałam to przez ponad miesiąc aż w końcu coś zgasło. Nie miałam weny ani pomysłu na to opowiadanie. Dziś usiadłam i przeczytałam je w całości i coś drgneło. Pisałam jak szalona a godzine walczyłam z nieznośnym internetem na telefonie jak i laptopie. Tak tak złościwość rzeczy martwych.

Oh co ja wam mogę powiedzieć moje drogie. Zwykłe przepraszam tu nie wystarczy jest mi wstyd czuje się podle że was tak zawiodłam, że zwlekałam ale bardzo chciałam uniknąć zawieszenia bloga ponieważ trudno było by mi do niego wrócić. Dzis gdy są wakacje a ja nudząc się jak mops leże w duchocie w łóżku od tak napisałam rodział o który prosiłyście mnie od roku. 

Nawet nie wiem ile z was będzie chciało to dalej czytać. Ile z was tu nadal jest i czuwa. Ale obiecuje rano każdą z was która zostawiła gdzieś swojego e-maila poinfrmować, ze rozdział jest i będę kończyła opowiadanie z którym na nowo się zrzyłam i czuje że jeśli dobrze pójdzie jutro wieczorem pojawi się nastepny rozdział (hipotetycznie rzecz ujmując :D )

Co u mnie? Bardzo bym chciała żebyście mi wszystkie wybaczyły. Naprawde. Bardzo zajełam się nauką i ważnymi dla mnie sparawami ale co mnie pociesza opłaciło mi się. Za cały rok pracy będę uhonowowana Stypendium Prezesa Rady Ministrów dla ucznia z najwyższą średnią w szkole. Niezmiernie się ciesze ponieważ to uhonorowanie mojej ciężkiej pracy w nauce w plastyce( Bo jestem w liceum plastycznym) i zaangażoaniu dla szkoły. Gdy skończę Dramionę myślę o załozeniu bloga ze swoimi pracami na którego już was z góry serdecznie zapraszam. 

Naprawde dziękuje wszystkim za wyrozumiałe i miłe komentarze pod rozdziałami. To były słowa otuchy. A teraz nie moge się doczekać na wasze komentarze pod rozdziałem i opisy ważych wrazen po tak długo oczekiwany rozdziale i z radoscią chce poczytać o waszych nowych hipotezach z cyklu a co dalej? 

Uf rozpisałam się. Kocham was wszytskie za wszystko. Bay. Całusy.

Artistico♥

10 komentarzy:

  1. Nie wierze. Nowy rozdział.
    Jest piękny.
    I może trochę wzruszający.
    Cieszę sie, ze dodalas nowy rozdział
    I mam nadzieje,ze szybko dodasz kolejny.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.
    Zapraszam na ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com i proszę o opinie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny <3
    Cieszę się, że wróciłaś i gratuluję najwyższej średniej (my sb kujonki haha) :)
    Weny :*
    Zapraszam: http://razaniolrazdiablicajednoserce2oblicza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero dzis znalazłam Twojego bloga jest cudowny, wszystkie rozdziały przeczytałam za jednym razem .
    Życzę Weny i mam nadzieję że rozdział pojawi się jak najszybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, Twoje opowiadanie jest takie słodkie! ♥ Przez cały ten rozdział uśmiech nie schodził mi z twarzy. Uwielbiam takie Dramione najbardziej. Miło jest poczytać o sielankowym życiu (no, pomijając ten pobyt w szpitalu).
    Ciekawe, może będą bliźniaki? (;

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny,
    Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  5. Wena przychodzi i odchodzi. Cieszę się że powróciła z takim powerem :) Ech ile ja bym dała żeby znaleźć takiego męża, ty chyba o tym coś wiesz. Z niecierpliwością oczekuje kolejnych rozdziałów :*
    L.Black

    OdpowiedzUsuń
  6. gratuluje stypendium : ) czasem oplaca sie przysiasc do nauki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O mój Boże, prawie się popłakałam jak zobaczyłam Twój komentarz na moim blogu :'D
    Rozdział jest przecudowny! ♥
    Lecę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet nie wiesz jak sie ciesze, że jednak wróciłaś.
    Rozdział wspaniały.
    Jestem ciekawa co to za azyl stworzy Draco.
    To powitanie w domu było urocze.
    Mile mnie zaskoczył Lucjusz.
    Draco to normalnie ideał mężczyzny.
    Ciekawe co to za niespodzianka.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy