niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział XXVI

Rozdział XXVI
"Ta pierwsza ważna rocznica"
31 październik 2005
                Przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Miała na sobie sukienkę przed kolana w kremowym kolorze, która doskonale podkreślała jej brzuch. Do rozwiązania zostały jej jeszcze dwa miesiące i zastanawiali się czy bliźniaki urodzą się pod koniec roku czy też na samym początku nowego. Nie wiedzieli czy dzieci będą idealnym prezentem na święta Bożego Narodzenia czy też wspaniałą nowiną na dobrze zapowiadający się Nowy Rok.
                Pogłaskała bardzo delikatnie i czule swój brzuch i cicho szepnęła pod nosem:
                -Dobranoc maleństwa… Już późno. Kocham was i już nie mogę doczekać się aż was zobaczę…
***
                Założył na siebie swoją szatę wyjściową i wyszedł z garderoby uśmiechając się do swojej gotowej już żony.
                -Mówiłaś coś kochanie?- Zapytał stając za nią i mocno przytulił Hermionę obsypując jej szyję czułymi pocałunkami.
                Mionka zachichotała wesoło wtulając się spokojnie w jego ciało.
                -Tak do chłopców… życzyłam im miłych snów- Powiedziała wciąż bardzo delikatnie głaszcząc się po brzuchu- Ty też już gotowy? Idziemy? Przyjęcie zaraz się zacznie.
                -Oczywiście. Możemy już iść- Odpowiedział i założył na ramiona Hermiony szatę, którą idealnie otulił jej ciało by nawet przez chwilę nie było jej zimno- Gdzie nasze maski…?- Zapytał rozglądając się po ich sypialni.
                Hermiona z uśmiechem podeszła do komody i wyjęła z niej dwie maski. Te same, które mieli na sobie na poprzednim balu. Wziął do ręki swoją i bardzo sprawnie ją założył. Następnie zrobił dokładnie to samo z maską żony, którą z radością włożył na jej twarz.
                -Jesteś piękna… Wyglądasz tak jak wtedy…, Gdy pierwszy raz z tak bliska mogłem patrzeć w twoje roześmiane oczy. Gdy po raz pierwszy mogłem trzymać się w ramionach- Wyszeptał składając na jej wargach bardzo delikatny i rozkoszny pocałunek.
                -Już wtedy cię pokochałam… chodź jeszcze o tym nie wiedziałam… Nie wiedziałam jak wspaniałym i dobrym człowiekiem jesteś- Odpowiedziała Hermiona odwzajemniając jego pocałunek.
                Po dłuższej chwili przenieśli się do Malfoy Manor na przyjęcie organizowane przez jego rodziców dla całych władz ministerstwa i wszystkich ważnych pracowników, znakomitości ze świata magii z okazji Halloween.
***
                Przyjęcie trwało w najlepsze. Bogato zastawione stoły, ludzie w maskach, kelnerzy podajający drinki oraz samo napełniające się półmiski z przeróżnymi wykwintnymi daniami.
                Gdy zjawili się w drzwiach Narcyza Malfoy natychmiast podbiegła do niej i Draco by przywitać się i mocno ich wyściskać.
                -Hermiono… wyglądasz pięknie…- Powiedziała uradowana swoim bardzo spokojnym i opanowanym głosem. Delikatnie położyła dłonie na jej brzuchu- Jak mają się moje wspaniałe wnuczęta…?
                -Bardzo dobrze. Są silni. Kopią i żądają mnóstwa jedzenia- Zachichotała wesoło wtulając się w swojego męża.
                Zaprowadziła ich do stolika a Draco pomógł jej usiąść delikatnie na krześle.
***
                Doskonale wiedział jak jest jej teraz ciężko, ale cieszył się, że zgodziła się wybrać z nim na to przyjęcie. Byli główną atrakcją wieczoru. Hermiona nie miała ochoty tańczyć, więc siedzieli spokojnie przy stoliku. Zmuszeni byli znosić wszystkie osób, które co chwile podchodziły do nich pytając o dzieci.
                W pewnym momencie Miona nie wytrzymała i dosłownie wyciągnęła go na parkiet mając dosyć coraz to nowych tłumów ludzi gromadzących się przy ich stoliku.
                Uradowany wstał biorąc w ramiona swoją żonę i razem z nią powędrował na parkiet. Przytulił ją do siebie i wirował z nią spokojnie po parkiecie, co chwila muskając jej szyje.
                -Minął rok… dokładnie rok od momentu, gdy po raz pierwszy wziąłem cię w ramiona- Wyszeptał przy uchu Hermiony samemu przymykając oczy. Rok, od kiedy uznałem, że jest sens walczyć o swoją miłość… Hermiono…- Powiedział głośniej patrząc w jej oczy- Nikt nigdy nie mógłby mnie uszczęśliwić tak jak ty to robisz… To ty wyciągnęłaś mnie z tego całego bagna…, Gdy byłem głupim nastolatkiem obrażałem cię, bo bałem się strasznie swoich uczuć. Ojciec zawsze wbijał do mojej głowy okropne wstrętne rzeczy. Pokazywał mi jak mam postępować robiąc mi dokładne pranie mózgu…- Przysunął delikatnie jej dłoń do swoich ust. Na jej nadgarstku widniała blizna ledwo widoczna, ale nadal jednak zauważalna. Maleńkie blizny wyryte na jej skórze układają się w okropny napis… Szlama…- Nigdy sobie nie wybaczę, że pozwoliłem ciotce Bellatrix zadać ci taki ból… byłem tchórzem… Myślałem, że jeśli nie zdradzę Pottera oni odpuszczą… Miałem nadzieje, ze zamknie cię razem z nimi w locham skąd mógłbym was jakoś uwolnić…- Powiedział roztrzęsionym głosem.
                -Ćśś… Spokojnie skarbie. To było lata temu… Nie mam ci nic za złe…- Powiedziała czułym głosem wtulając się w niego- Trwała wojna. Wszyscy się bali… Nikt nie myślał racjonalnie… To właśnie dzięki tobie jeszcze żyje… my wszyscy żyjemy. To, że nie wydałeś Harrego bardzo uratowało nam wszystkim skórę… Pamiętaj o tym skarbie- Wyszeptała Hermiona całując go bardzo czule w policzek.
                Westchnął ciężko i spojrzał jej prosto w oczy.
                -Pomimo tego, że jesteśmy razem… ja wciąż nie mogę uwierzyć, że mnie pokochałaś… Pamiętasz, jak zjawiliśmy się w Pokoju Życzeń? Powiedziałem…, że wróciłem po swoją różdżkę…, ale tak naprawdę musiałem zobaczyć ciebie… zobaczyć czy żyjesz czy nic ci nie jest… Wiedziałem, że każde z nas może w każdej chwili zginąć… Tego dnia też dowiedziałem się…- Westchnął krzywiąc się niezmiernie- Że jesteś z Wesleyem… Moje serce wtedy pękło na miliony kawałków… Chodź już wtedy bardzo nienawidziłem go… o wiele ważniejsze było dla mnie twoje szczęście…
                -Właśnie to oznacza kochanie prawdziwą miłość… Dawanie szczęścia swojej drugiej połówce… pozwalając jej dokonać wyboru… nie narzucać jej swoich własnych decyzji…- Odpowiedziała patrząc mu głęboko w oczy- Tego właśnie nie mógł nigdy zrozumieć Ron… Był porywczy… Często mnie ranił słowami… Draco… powiem ci szczerze, że twoje słowa w tamtych czasach raniły mnie mniej niż jego… Jego uważałam za najlepszego przyjaciela… a potrafił mi wytknąć wszystko… obrazić mnie. Myślał, że w ten sposób go pokocham…, gdy tymczasem płakałam prawie, co noc nie mogąc pojąć, dlaczego tak bardzo mnie odpycha… jak by mną gardził… Bolało wszystko… po balu w czwartej klasie, na który poszłam z Wiktorem Krumem… jak zaczął chodzić z Lawendrer…
                Przytulił ją mocno do siebie, gdy wciąż delikatnie poruszali się w spokojny rytm muzyki.
                -Nie myślałem tak nigdy o tym… Byłem pewien, że między wami… no wiesz zawsze dobrze się układało… Zawsze pomimo wszystkiego trzymaliście się razem…
                -To przez Harrego… On był naszym jak by łącznikiem… Harry nigdy nie powiedział mi nic przykrego… jest dla mnie jak brat…- Uśmiechnęła się delikatnie dotykając swoim nosem jego.
                Bez namysłu pocałował ją mocno jeszcze bardziej zwiększając uścisk na tyle na ile pozwalał im jej okrągły brzuch.
                -Wiem to… o niego nigdy nie byłem zazdrosny…
                -A widzisz… A Ron nie raz był… I tu widać kolejną różnicę między wami. Potrafisz patrzeć. Nie zamykasz bezmyślnie oczu. Nie kierujesz się jedynie instynktem i intuicją. Obserwujesz i wyciągasz odpowiednie wnioski- Powiedziała wyraźnie zadowolona swoim własnym odkryciem.
***
                Draco zaśmiał się zadowolony dotykając jej włosów a po chwili bardzo delikatnie obrócił ją wokół własnej osi i na nowo zamknął w swoich ramionach w czułym uścisku.

                -Wiem skarbie…, Że rok temu dokonałam doskonałego wyboru… Między pozornym dobrem a domniemanym złem. Dokładnie rok temu tą jedna decyzją… godząc się na ten prosty taniec, wybrałam najwspanialsze życie. Jak to się mówi… wygrałam najlepszy los na loterii…

~~~~
Witajcie,
Wiem, ze rozdział miał być wczoraj jakoś wieczorem lub dziś w nocy ale przez wieczorne ogladanie Harrego Pottera i Czary Ognia najzwyczajniej w świecie go nie dkończyłam. :D
No cóż. Rozpisywac się nie będę bo niestety nie mam wam nic do opowiedzenia.

A więc tak. Do końca pozostały:
4 rozdziały + epilog

Pozdrawian, Całusy.

Artistico♥

piątek, 11 lipca 2014

Rozdział XXV

Rozdział XXV
"Nowe miejsce, nowe życie"
1 wrzesień2005
                Liście zaczęły spadać z drzew zwiastując tym powolne nadejście jesieni. Za oknami robiło się pochmurno, co u wielu ludzi wywoływało bardzo złe samopoczucie. Jednak nie u niej. Nie u niej gdyż ona z dnia na dzień stawała się coraz bardziej szczęśliwa, uśmiechnięta jak by za oknem zamiast jesieni pojawiała się piękna wiosna zwiastująca piękną pogodę, kwitnące rośliny i budzącą się przyrodę do życia.
                Tego dnia siedziała wygodnie na kanapie w ich nowym domu. Rozejrzała się po salonie sama nie dowierzając, że owy piękny dom należy do niej i jej wspaniałego męża. Przeprowadzili się tu ledwo dwa dni temu a ona już czuła się jak u siebie. Czułą się tu doskonale. Szybko zapełniła biblioteczkę w salonie, przez co Draco musiał małą skromną półkę przerobić na ogromną bibliotekę, która zajmuje teraz cała mniej widoczną ścianę. 
                Siedziała teraz przykryta kocem i czytała książkę. Obok niej na stoliczku przy lampie leżały świeżo upieczone ciasteczka przez domową skrzatkę Mgiełkę. Nie chciała domowego skrzata. Zawsze uważała, że to wykorzystywanie niewinnych stworzeń, ale Draco się uparł a Mgiełka namawiała.
                Mgiełka pracowała w domu Malfoyów od bardzo wielu lat. Pojawiła się u nich, gdy Harry podstępem uwolnił Zgredka. Skrzatka uwielbiała Malfoyów a oni w stosunku do niej zawsze byli mili gdyż zajmowała się ich synem a sam Draco bardzo ją lubił i szanował.
                Nie miała, więc wyboru, Mgiełka została ich domowym skrzatem po wielkim płaczu, jaki urządziła, gdy ta chciała jej wręczyć skrawek ubrania. Niestety musiała przyznać, że jej pomoc okazała się zbawieniem. Była w piątym miesiącu ciąży z dwoma brykającymi w jej brzuchu chłopcami a ona szybko się męczyła.
                Draco na wieść, że będą mieli bliźnięta oszalał z radości. Jeszcze tego samego dnia kupił dwie małe miotły dla chłopców i zapowiedział, że gdy tylko zaczną chodzić od razu nauczy ich latać. Zachichotała na samo wspomnienie jego słów. Wiedziała, że Draco będzie wspaniałym ojcem. Udowadniał to na każdym kroku opiekując się nią.
                Co chwilę mieli gości, odwiedzali ich rodzice jej i Draco, wszyscy znajomi, Harry z Ginny i James, który był tak przesłodkim dzieckiem, że aż sama nie mogła doczekać się rozwiązania.
***
                Odłożył resztę papierów do szuflady a kilka kopert schował do teczki by przejrzeć je wieczorem. Wstał zza biurka i założył swoją szatę a następnie zabrał swoje rzeczy wychodząc z biura. Uśmiechając się szeroko szedł korytarzami Ministerstwa Magii, co nóż a to witając się a to żegnając się z kimś. Gdy podszedł do kominków przeznaczonych do teleportacji został brutalnie zatrzymany przez cios w twarz. Kiedy otworzył oczy i wstał zobaczył wściekłego Rona Wesleya.
                W tym momencie poczuł jak zaczyna narastać w nim złość. Czego mógł chcieć ten idiota? Miał nadzieję, że ma już z głowy tą życiową porażkę.
                -Czekałem na to spotkanie kilka miesięcy. Od kiedy trzymano mnie z dala od waszego ślubu z dnia na dzień narastała we mnie coraz większa wściekłość. A gdy dowiedziałem się, że od dłuższego czasu…- Wzdrygnął się Ron, gdy pomyślał, o czym w jego mniemaniu okropnym- I że dodatkowo zrobiłeś jej dziecko… Ty parszywa żmijo…, Ale nie odpuszczę ci o nie… Hermiona kocha tylko mnie… ja to doskonale wiem. A ty… byłeś tylko nędzną formą pocieszenia… zachłysnęła się pieniędzmi potem zrobiłeś jej te bachory…, ale to mi nie przeszkadza… zawsze można zabić te parszywe gówna…
                Wtedy nie wytrzymał uderzył rudego prosto w twarz aż poczuł jak jego noc łamie się na kilka kawałków. Następnie wyciągnął z za pasa różdżkę i najpierw zaklęciem Expeliarmus rozbroił przeciwnika a następnie Rictusempra odrzucił go na kilka metrów.
                -Nie będziesz tak mówił o mojej żonie i moich dzieciach. Zobaczysz zginiesz w Azkabanie… nie odpuszczę ci tego...- Odparł wycierając swój zakrwawiony nos- Dopilnuje by dementory mocno pocałowały cię ode mnie- Zaśmiał się z pogardą.
                Wtedy podbiegli do nich strażnicy z ministerstwa i podnieśli z podłogi nieprzytomnego Wesleya. Otrzepali go z brudu i próbowali odrobinę ocucić. Po chwili doszedł do nich również Minister Magii wyraźnie przejęty zaistniałą sytuacją.
                -Mogłem się domyślić, że w końcu do tego dojdzie…- Westchnął ciężko- Muszę zwolnić Wesleya… obiecywał się uspokoić, ale on zwariował. Stał się niebezpieczny dla otoczenia. Proszę natychmiast przetransportować go do Świętego Munga i ostrzec, że bez mojej zgody nie będzie mógł opuścić szpitalu- Powiedział Kingsley do strażników a następnie zwrócił się do Draco- A tobie nic nie jest? Wszystko w porządku?
                -Tak, wszystko gra… Ja dziękuje Ministrze… Hermiona na pewno będzie czuła się znacznie bezpieczniej… Bardzo panu dziękuje- Powiedział ściskając jego dłoń- Będę się zbierać…
                -Nie ma, za co… Proszę pozdrowić Panią Malfoy- Powiedział Kingsley z uśmiechem i wiedział, że stosunek Ministra do niego naprawdę się zmienił a on polubił go pomimo wszystkich głupot, jakie wyczyniał, gdy chodził jeszcze do szkoły.
                Pożegnał się ze wszystkimi i z siniakiem i blizną na twarzy prze teleportował się do domu.
***
                -Draco!!!- Zapiszczała przestraszona zrywając się z kanapy, gdy zobaczyła swojego męża z poobijaną twarzą- Boże skarbie, kto ci to zrobił…?- Krzyknęła i podeszła do niego delikatnie dotykając jego policzka.
                -Kochanie nic mi nie jest… to tylko taka delikatna sprzeczka na temat odmiennych poglądów..
                -Zamknij się i gadaj, kto ci to zrobił i radze ci nie denerwować kobiety w ciąży!- Krzyknęła a po minie, Draco wnioskowała, że połknął haczyk.
                Draco uśmiechnął się do niej i mocno ją przytulił.
                -Och skarbie… Powiem ci tak… Od dziś, możemy naprawdę zacząć żyć. Minister Magii nakazał zamknąć Wesleya u świętego Munga… zaatakował mnie zaczął grozić… no i go zamknęli… jesteśmy bezpieczni…- Wyszeptał całując ją czule- nareszcie bezpieczni… ty, ja i nasze dzieci…
***
1 październik 2005
                Rozpoczął się 7 miesiąc ciąży a jej brzuch dość szybko zmieniał swój rozmiar na coraz to większy. Powoli traciła humor i stawała się przygnębiona faktem, że jest coraz obszerniejsza. Draco oczywiście cały czas powtarzał jej jak piękna jest i jak bardzo ją kocha. Codziennie dostawała od niego kwiaty a wieczorami zaś tulił ja do siebie usypiając. Jednak to poprawiało jej humor tylko chwilowo…
                Wiedziała doskonale, że jest nie do zniesienia, ale on nie dał nic po sobie poznać. Był twardy i wciąż bardzo opiekuńczy. Otaczał ją ogromną troską i starał się o to, że gdy będzie w pracy będzie miał kto z nią zostać. Dlatego cały czas w ich domu pojawiała się jej mama, która z ochotą gotowała jej pyszności, na które nie mogła już patrzeć czy też jej teściowa z nowymi ploteczkami przyniesionymi ze śmietanki czarodziejskiej i faktami jak ludzie nie mogą doczekać się narodzin jej pierworodnych wnuków dziedziców całej fortuny Malfoyów. Pokazywała jej coraz to nowsze artykuły o nich na szczęście pomijając te najbardziej zgryźliwe autorstwa nikogo innego jak przeklętej Rity Skeeter. Musiała przyznać, ze było to bardzo trudne, ale dawała radę by nie polecieć do Proroka Codziennego i własnoręcznie nie udusić tej wścibskiej i nienormalnej dziennikarki( o ile można było nazwać tę kobietę dziennikarką).
                Dosłownie pokochała Mgiełkę, która doskonale rozumiała jej problemy i gdy tylko poczuła się źle od razu potrafiła pomóc jej jak najlepiej umiała. Nie panikowała tylko przynosiła jej przygotowane przez siebie maści na rozstępy, które okazały się zbawieniem. Zapewne wszystkie mugolki w ciąży dałyby się zabić za kroplę tego specyfiku.
***
18 październik 2005
                Leżała na łóżku w koszulce nocnej, przez co mógł w spokoju patrzeć na jej idealne ciało. Mione przerażał fakt jak bardzo zmieniło się jej ciało, gdy tym czasem on nie widział najmniejszej wady w jej wyglądzie.
                Delikatnie głaskał jej brzuch czując jak chłopcy kopią. Hermiona uśmiechała się do niego czule i położyła spokojnie swoją dłoń na jego.
                -Wiesz, że bardzo mocno cię kocham prawda?- Zapytała Miona zerkając na niego- I to, że uczyniłeś mnie najszczęśliwszą osobą na ziemi..?
                Zaśmiał się cicho i podciągnął się by móc dosięgnąć jej słodkich ust. Pozostawił na jej ustach bardzo czuły pocałunek, który ona z radością odwzajemniła.
                -Wiem to doskonale…, bo czuję dokładnie to samo skarbie...

                Ich usta złączyły się na dobre w namiętnym akcie miłości, do którego ochoczo dołączyła reszta ich ciał. 

~~~~
Wiem, ze lece troche jak burza ale bardzo zależy mi na dokończeniu opowaidania i zabraniu się na czytanie książek i robienie szkiców. Nie chcę was znowu zawieść dlatego pomimo małej aktywności za którą niestety jestem winna ja dodaje rodziały zaraz po ich skończeniu. Dziś popołudniu lub wieczorem następna porcja Dramione. Do końca jeszcze 5 rodziałów i Epilog. trzymajdzie kcisuki.

Bay Całusy. 

Artistico♥

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział XXIV

Rozdział XXIV
"Niespodzianki ciąg dalszy"
20 sierpnia 2005
                -Hermiono!!! Hermiono już jestem!!!- Powiedział zadowolony wchodząc do ich mieszkania- Hermiono gdzie jesteś? Mam dla ciebie niespodziankę.
                -Już idę, idę byłam w łazience- Zawołała zachwycona i wyraźnie podekscytowana Miona biegnąc do niego korytarzem.
                Złapał ją, gdy podbiegła do niego. Mocno się w niego wtuliła a jego usta obdarowała rozkosznym pocałunkiem.
                -Mmm… a z jakiej to okazji tak miłe powitanie?- Zapytał zszokowany, ale nie protestował i mocno przytulił do siebie ukochaną odwzajemniając jej słodkie z ogromną pikanterią pocałunki.
                Stali tak całując się przez dobre 15 minut aż w końcu Miona wyszeptała w jego usta:
                -Mam dla ciebie niespodzia…
                -A a a… nie nie to ja mam dla ciebie niespodziankę kochanie i pozwól mi, ze to najpierw ja ci ją pokaże- Odparł podekscytowany- Chodź- Uśmiechnął się i w mgnieniu oka teleportowali się z mieszkania.
***
                Stali przed pięknym białym ogrodzeniem i wysoką bramą w tym samym kolorze. W koło rozciągało się wiele budynków z przystrzyżonymi pięknie trawnikami i żywopłotami. Dom, przed którym akurat oni się znajdowali posiadał chyba najwspanialszy ogród w okolicy. Rozejrzała się po nim uważnie. Znajdowały się tam drzewa a ich liście mieniły się w przeróżnych kolorach tęczy: od fioletów do zieleni przez wszystkie odcienia pomarańczy.
                -Tu jest pięknie…- Wyszeptała zachwycona-, Kto tu mieszka…?
                Draco zaśmiał się wesoło głaszcząc ją po włosach i mocno przytulił ja do siebie.
                -Teraz? Aktualnie nikt tu nie mieszka…, ale od następnego tygodnia będzie tu mieszkać młode małżeństwo, które jest bardzo szczęśliwe gdyż pod koniec roku zostaną szczęśliwymi rodzicami…
                Patrzyła na niego na początku nie rozumiejąc, co do niej mówi, gdy jednak wszystkie jego słowa dotarły do niej otworzyła szeroko usta. Czy on mówił serio? Kupił dla nich dom? Nie to nie możliwe… na pewno nie mówi o nich. A może żartuje… nie to nawet nie jest w jego stylu.
                -Kupiłeś dla nas ten dom…?- Zapytała wciąż mając szeroko otwarte usta, które delikatnie zamknął paluszkiem-, Ale on musiał kosztować majątek… Draco…, ale tu jest pięknie…- Wyszeptała naprawdę zachwycona powalającym na kolana widokiem.
                -Kupiłem i proszę cię słonko nie pytaj o cenę. Wiesz doskonale, że mnie stać, że nas na niego stać. Moja mama radziła mi kupić jakąś rezydencje, ale ja wiem, że ty tego nie znosisz. Dom jest dość duży, ale spokojny wydaje się być przytulny i mam nadzieje, że w środku spodoba ci się wszystko. Radziłem się twojej mamy swojej też, ale głównie kierowałem się swoją intuicją- Uśmiechnął się uroczo całując ją w policzek- Chodź obejrzysz wszystko w środku…- Powiedział otwierając przed nimi białą furtkę. Ostrożnie weszła na podwórko nie mogąc ukryć zachwytu.
                Dom był biały, dość prosty, ale bardzo szykowny, dało się tu zauważyć ogromną ilość bardzo dobrego gustu i serca, jakie jej ukochany włożył w ich nowy piękny kąt.
                Draco otworzył drzwi wpuszczając ją do środka przodem. Musiał złapać ją, gdy jej nogi zwyczajnie odmówiły jej posłuszeństwa. Szare podłogi i białe, szare beżowe ściany, co chwile pojawiały się, w co nowych to pomieszczeniach. Ich "skromny" domek posiadał kuchnie z dużym oknem i widokiem na ogród oraz sprzętem, którego od razu chciała użyć, od kiedy Draco nauczył ją gotować. W dalszej części był wielki salon z sofami żywcem wyjętymi z pałacu, włochate dywany, stary zabytkowy, ale oczywiście w doskonałym stanie kominek i przepiękny biały fortepian. Tuż przy kuchni znajdowały się drzwi do jadalni, w którym znajdował się wielki dębowy stół i 14 krzeseł, których poduszki były obszyte delikatnym kwiatowym materiałem. Na komodzie stały już poustawiane rodzinne pamiątki Draco, które zapewne były przekazywane z pokolenia na pokolenie. Widziała tam godło Slyterinu i co zaskoczyło ją zupełnie nowe wykłute ze złota godło Gryfindoru. Doskonale wiedziała, że zrobił to dla niej. Wszystko zrobił dla niej…
                Na parterze znajdowała się jeszcze łazienka i gabinet, z którego jak twierdził Draco będą mogli korzystać oboje by nie roznosić swojej pracy po całym domu, który jak obiecał miał być od dzisiaj ich azylem.
                Na piętrze było 5 pomieszczeń: Ich sypialnia, która znajdowała się na wprost od dębowych starych schodów i prowadziły do niej białe podwójne drzwi, które posiadały srebrne ręcznie zdobione klamki. Na środku stało ogromne łóżko jak wiele rzeczy w tym domu było wykonane z dość drogiego mocnego szarego drewna a na nim leżała piękna biała jedwabna pościel, która po porstu błagałaby się na niej położyć. Mieli własną łazienkę i garderobę, która naprawdę mogłaby być marzeniem każdej kobiety. Oprócz ich sypialni na górze znajdowała się również jedna duża łazienka oraz sypialnia gościnna.
***
                Dwa ostatnie pokoje postanowił pokazać jej sam. Zatrzymali się przed dwiema parami drzwi naprzeciwko siebie.
                -No to, które chcesz zobaczyć najpierw?- Zapytał wyraźnie podekscytowany przestępując z nogi na nogę.
                Hermiona uśmiechnęła się szeroko do niego i zdecydowała się podejść do drzwi znajdujących się po jej prawej stronie.
***
                Gdy weszła do środka oniemiała z wrażenia. Jak w całym domu podłoga w pokoju była szara a ściany białe. Jednak to dodatki od razu świadczyły, że pokój ma należeć do małego chłopca. Piękne masywne ciemno orzechowe łóżeczko stało na zielonym miękkim dywanie tuż w samym centrum pokoju. Pościel w łóżeczku miała zielono niebieski kolor a na poduszeczce siedział jasno kremowy pluszak z dużą zachwycającą seledynową kokardą. Reszta pokoju pasowała idealnie do całości. Meble, przewijak zabawki, wszystko było już gotowe na przygotowanie pierworodnego syna.
                -Kochanie… a co jeśli to będzie dziewczynka…?- Zapytała tajemniczo jednak ochoczo oglądała wszystko dokładnie nie mogąc ukryć jak bardzo to wszystko jej się podoba.
                -Wiem to- Powiedział z dumą Draco nie ukrywając swojego bardzo dobrego humoru- Mówiłem ci to od początku. Rozkwitasz, jesteś szczęśliwa. Jak to mówią, gdy kobieta spodziewa się córki jest bardziej… Hym jak to powiedzieć… smutna… mówią, że nawet traci na urodzie. A ja nie przypuszczałem, że możesz być jeszcze piękniejsza- Uśmiechnął się całując ją czule- No, ale chodź. Drugą alternatywę mam również przygotowaną- Powiedział i wyciągnął ją za rękę z pokoju i zaprowadził do ostatniego pomieszczenia na piętrze.
                Miała wrażenie, że ktoś zrobił idealną kopię wcześniejszego pokoju a jedyną różnicą był kolor owych dodatków. Zamiast błękitu i zieleni znajdowały się tu delikatne odcienie różu i żółci. Ten pokoik nie mógł być bardziej dziewczęcy a ona sama dzięki temu przypomniała sobie najwspanialsze chwilę z własnego dzieciństwa.
                -Jestem przygotowany na wszystko. Jeśli to jednak będzie córeczka będę ją równie mocno kochał. Będę niezmiernie szczęśliwy mając dwie wspaniałe kobiety u swojego boku, o które zadbam.
                Uśmiechnęła się szeroko wychodząc z pokoju i stanęła na korytarzu opierając się o poręcz przy schodach.
                -Jeden pokój będzie musiał zaczekać…- Powiedziała kładąc dłoń na swoim brzuchu- A ja mówiłam ci, że mam dla ciebie niespodziankę…
                Draco spojrzał na nią szerzej otwierając oczy.
                -Wiesz? Znasz już płeć naszego maluszka? I nic nie mówisz? Kiedy się dowiedziałaś?- Zapytał zadowolony podchodząc do niej i położył swoje dłonie na jej bardzo delikatnie zaokrąglonym brzuszku.
                -Byłam dzisiaj u ginekologa. To taki mugolski lekarz, który zajmuje się właśnie kobietami w ciąży… no i co… no i to, że jak zwykle dostajesz to, czego chcesz….
                -Czyli to chłopiec!!!- Powiedział zachwycony mocno ją przytulając- Wiedziałem, wiedziałem- Powtarzał wciąż nie ukrywając swojej dumy.
                Zachichotała wesoło gdyż w tym momencie przypominał jej jakieś dzikie zwierze, który zwyciężył walkę o terytorium. Pozwoliła mu się nacieszyć dobrą informacją, ale niestety na krótko gdyż miała dla niego kolejną nie małą niespodziankę.
                -Tak skarbie to chłopiec…, ale muszę jednak zniszczyć twoją niespodziankę… Żaden z pokoi nie jest odpowiednio przygotowany…
***
                Spojrzał na nią wyraźnie zaskoczony i odrobinę zasmucony gdyż poświęcił naprawdę dużo czasu na przygotowania dziecięcych pokoi.
                -Czyli nie podobają ci się kochanie pokoiki to ja…- Nie dokończył, gdy wtrąciła mu się w słowo.
                -Podobają jednak pokoik dla chłopca nie jest dokończony… będziemy musieli tam wstawić jeszcze jedno łóżeczko…- Odpowiedziała Miona z szerokim uśmiechem na twarzy.
                Jeszcze jedno łóżeczko… jeszcze… JESZCZE JEDNO!!!
                Hermiona pokiwała głową.

                -Tak Draco… To bliźnięta….
~~~~
Dwa rozdziały jednego dnia. Wena napłyneła i piszę dalej. Myśle, że uda mi się zrobić wszystko tak jak planowałam na początku czyli 30 rozdziałów prolog i epilog dum dum dum. Duma mnie rozpiera. Co ja się będę rozpisywać. Cudownych wakacji. Napisałam w jakis sposób do większości z was które niegdyś czytały moje opowiadanie i mam nadzieje, że wrócicie na mojego bloga dokończyć czytanie opowiadania. Czekam na was.

Pozdrawaim i całuje. Bay.

Artistico♥

Rozdział XXIII

Rozdział XXIII
"Nadzwyczajnie zwyczajnie"
1 lipca 2005
                Tulił mocno do siebie jej ciało całując wciąż po policzku, czole i ustach. Był szczęśliwy i każdy, kto tu przyszedł doskonale o tym wiedział.
                - Już się bałem, że mnie zostawisz…- Wyszeptał wieczorem leżąc koło niej na łóżku szpitalnym- Zabiłbym się bez ciebie…- Mruknął głaszcząc ją po głowie.
                -Proszę cię, nawet tak nie mów- powiedziała przestraszona na sama myśl, że mógłby zrobić sobie krzywdę.
                -Ale to prawda kochanie. Odchodziłem od zmysłów, szarpałem się z własnymi myślami...-Wyszeptał.
                -Skarbie… muszę ci coś powiedzieć… Ja to wszystko wiem… Ja to wszystko doskonale widziałam. Widziałam ciebie zatroskanego przerażonego…
                Ożywił się od razu i usiadł.
                -Ale jak to…?- Zapytał wyraźnie zmartwiony i zdziwiony- Przecież byłaś nie przytomna.. Widziałem to!
                -Tak skarbie…, ale moja dusza jak by wyszła z mojego ciała. Siedziałam wciąż przy tobie. Czułam się jak duch. Patrzyłam na swoje bezbronne ciało, które stało się jedynie inkubatorem dla naszego maleństwa- Westchnęła ciężko- Chciałam ci dać jakiś znak, cokolwiek jednak nic nie działało- Odparła również siadając.
                Siedział chwile zamyślony. Nie wiedział, co ma o tym myśleć.
                -czyli byłaś duchem…? Nie kochanie to nie możliwe…- powiedział zszokowany Draco głaszcząc swoją ukochana po głowie.
                -Ale to prawda… byłam tu czuwałam przy tobie… sama nie wiem jak to możliwe. Czytałam tyle książek a nigdy nie słyszałam o czymś tak dziwnym tak nieprawdopodobnym... Raz czułam ze to koniec jak nawet mój duch powoli umiera… To musi być jakiś inny rodzaj magii… zapewne bardzo czarnej… Takiej, w która ja bałam się zajrzec…- Wyszeptała przestraszona.
                -Jeśli ktoś ma stać się duchem… musi bardzo bać się śmierci… obawiać się jej…
                -A ja się jej bałam… bałam się o życie naszego maleństwa…, Co znaczy, że gdyby mnie nie uratowali zostałabym duchem… byłam jedną noga na tamtym świecie…
                Nie mógł już tego słuchać. Przytulił mocno żonę głaszcząc ją po głowie. Sama myśl o stracie ukochanej wydawała się być straszna a gdy ona o tym mówiła jego serce rozrywało się na milion malutkich cząsteczek. Jej strata sprawiłaby, że serce zachowało by się jak puzzle bez elementów, których brakuje by poskładać je w całość.
                -Bałem się, że cię strącę… Nie mogę dopuścić więcej do takiej sytuacji… Nie mogę więcej narazić waszego życia… Boże musiałem być głupi… jestem chodzącym nieszczęściem…
                -Nieprawda!- Zaprotestowała Hermiona, ale on uciszył ją swoim palcem na jej wargach.
                -Prawda kochanie… Beze mnie była byś bezpieczniejsza…, Ale gdybym teraz odszedł unieszczęśliwi bym nas oboje a na dodatek nasze dziecko. Dlatego muszę zrobić naprawdę wszystko, co w mojej mocy byś nigdy nie musiała się bać… muszę zbudować azyl, w którym żadna zła siła nas nie znajdzie. Azyl, do którego w każdym momencie będziemy mogli uciec by oderwać się od problemów całego świata. Hermiono przysięgam cię, że od dzisiaj zabije każdego, kto będzie miał jakieś złe zamiary i tylko zamiary… nie mówię tu już o czynach- Odparł spokojnie patrząc w jej przestraszone oczy- Nie bój się słoneczko… wiem, co mówię… i nie ważne czy trafie przez to, do Azkabanu… nie ważne czy skażą mnie przez to na pocałunek dementora. To wszystko jest nieważne… bezsensowne. Liczy się tylko twoje szczęście. Twoje i tego małego Malfoya.
                -Draco… proszę nie mów takich rzeczy…- Wyszeptała czując jak po jej policzkach spływają łzy, które starł szybko palcem i ponownie ją uciszył.
                -Obiecaj mi Hermiono, że wychowamy nasze dziecko na dobrego człowieka…
                -A nie na tlenioną fretkę…- Zachichotała równocześnie wycierając łzy.
                Zaśmiał się wesoło i pocałował ją czule.
                -Dokładnie tak słoneczko… a nie na tlenioną fretkę, która będzie się puszyła. Mam nadzieję, że odziedziczy wszystko po tobie. Twoją inteligencje, spryt, urodę i radość z drobnych rzeczy.  Nigdy ci nie mówiłem jak bardzo żałuje wszystkich swoich słów… wszystkich złych słów kierowanych do ciebie w złości, gdy chodziliśmy do szkoły… Tej cholernej pogardy…
                Hermiona przyglądała mu się przez chwilę.
                -Kochanie nie mam ci nic za złe… tak byłeś wychowany… Tak wychował cię twój ojciec w nienawiści, do mugolaków… To nie twoja wina…- Powiedziała poważnie patrząc mu w oczy-, Ale, od kiedy wyznałeś mi miłość a w szczególności, gdy zobaczyłam hotel… zastanawia mnie jedna rzecz…, Kiedy się we mnie zakochałeś…?
                Draco uśmiechnął się sam do siebie zamykając oczy na samo wspomnienie tego cudownego pięknego słonecznego dnia.
                -Kiedy się w tobie zakochałem… Och to proste…, gdy w trzeciej klasie uderzyłaś mnie z całej siły w twarz…
                I tak oboje wybuchneli radosnym niepohamowanym śmiechem
***
10 lipca 2005
                W piękny sobotni poranek jej ukochany przyszedł do Świętego Munga by zabrać ją w końcu do domu. Nie mogła się tego dnia doczekać już od ponad tygodnia. Od dnia, gdy się obudziła.
                Uzdrowiciele nie widzieli żadnych przeciwwskazań by opuściła w końcu szpital. Draco pomógł jej się przebrać w letnią kremową dość spokojną sukienkę i pozbierał wszystkie jej rzeczy do torby. Gdy wychodziła wszyscy pacjenci i medycy żegnali ich z uśmiechem widząc jak szczęśliwi są razem. Padma od razu zastrzegła ze mam przychodzić, co dwa tygodnie na kontrolne badania, ale uspakajał ją fakt, że dziecku nic nie zagraża.
                Podeszli do kominka. Draco zarzucił na jej ramiona czarną szatę by podczas korzystania z tego rodzaju formy przemieszczania nie ubrudzić jej jasnej sukienki.
                Za pomocą proszku Fiuu dość szybko znaleźli się w ich mieszkaniu, ale nie takiego widoku się spodziewała.
                -NO NARESZCIE!!!- Krzyknął tłum zgromadzony w ich salonie. Byli tu chyba naprawdę wszyscy. Jej rodzice, rodzice Draco( nawet Lucjusz, co ją wprawiło w osłupienie), Ginny i Harry z malutkim Jamesem na rękach, minister magii, Zabinni, moi znajomi z pracy, i wiele innych osób, z którymi ostatnio widziała się ostatnio na swoim własnym weselu. Ich widok i fakt, że mogła ich już więcej nie zobaczyć wywołały niekontrolowany szloch a Draco w formie obrony i pocieszenia mocno ją przytulił.
                -Przepraszam słoneczko… ja myślałem, że się ucieszysz na ich widok…
                -Uciesze? Oczywiście, że się cieszę. Nie mogłeś mi zrobić lepszej niespodzianki…- Wyszlochała i pocałował go czule. Gdy się od niego oderwała od razu podeszła do swoich rodziców, którzy mocno ją wyściskali i płakali równo z nią.
***
                Tłum ludzi powoli przenosił się do swoich domów za pomocą ich kominka przed tym żegnając się z nimi wylewnie. Największym zaskoczeniem dnia były słowa Lucjusza Malfoya:
                -Możesz mi wierzyć lub nie, ale naprawdę się cieszę, że nic ci nie jest a mój wnuk jest zdrowy.
***
20 sierpnia 2005
                Był piękny dzień a ona dopiero, co wróciła, od Mugolskiego lekarza ginekologa gdyż chciała zobaczyć swoje maleństwo. Jak cudownie okazałało się miała, dla Draco cudowną niespodziankę i już nie mogła się doczekać aż wróci do domu. Teraz siedziała spokojnie w mieszkaniu czytając książkę. Co chwila sięgała do miseczki po przepyszne kociołkowe pieguski, które rano zostawił dla niej Draco w kuchni z karteczką:
"Są świeże i mam nadzieje, że moje skarby będą zadowolone. Proszę nie przemęczaj się. Ugotuje nam coś specjalnego jak wrócę z pracy.
Ps. Czy ja ci kiedykolwiek mówiłem jak słodko a zarazem seksownie wyglądasz, gdy wypowiadasz przez sen moje imię? Kocham cię skarbie.
Draco"

                Zachichotała wesoło na sama myśl o słowach, które na pewno blondyn z radością kreślił rano na pergaminie.

                -Oj Draco Draco… I jak tu cię nie kochać? Wracaj szybko do domu, bo teraz ja mam dla ciebie niesamowitą niespodziankę…


~~~~
Witajcie! Nie wiem nawet od czego mam zaczać pisząc do was. Jestem okropna wiem to. Uh... Zaczełam pisać tego bloga jakiś rok temu blog ma już rok. Pisałam to przez ponad miesiąc aż w końcu coś zgasło. Nie miałam weny ani pomysłu na to opowiadanie. Dziś usiadłam i przeczytałam je w całości i coś drgneło. Pisałam jak szalona a godzine walczyłam z nieznośnym internetem na telefonie jak i laptopie. Tak tak złościwość rzeczy martwych.

Oh co ja wam mogę powiedzieć moje drogie. Zwykłe przepraszam tu nie wystarczy jest mi wstyd czuje się podle że was tak zawiodłam, że zwlekałam ale bardzo chciałam uniknąć zawieszenia bloga ponieważ trudno było by mi do niego wrócić. Dzis gdy są wakacje a ja nudząc się jak mops leże w duchocie w łóżku od tak napisałam rodział o który prosiłyście mnie od roku. 

Nawet nie wiem ile z was będzie chciało to dalej czytać. Ile z was tu nadal jest i czuwa. Ale obiecuje rano każdą z was która zostawiła gdzieś swojego e-maila poinfrmować, ze rozdział jest i będę kończyła opowiadanie z którym na nowo się zrzyłam i czuje że jeśli dobrze pójdzie jutro wieczorem pojawi się nastepny rozdział (hipotetycznie rzecz ujmując :D )

Co u mnie? Bardzo bym chciała żebyście mi wszystkie wybaczyły. Naprawde. Bardzo zajełam się nauką i ważnymi dla mnie sparawami ale co mnie pociesza opłaciło mi się. Za cały rok pracy będę uhonowowana Stypendium Prezesa Rady Ministrów dla ucznia z najwyższą średnią w szkole. Niezmiernie się ciesze ponieważ to uhonorowanie mojej ciężkiej pracy w nauce w plastyce( Bo jestem w liceum plastycznym) i zaangażoaniu dla szkoły. Gdy skończę Dramionę myślę o załozeniu bloga ze swoimi pracami na którego już was z góry serdecznie zapraszam. 

Naprawde dziękuje wszystkim za wyrozumiałe i miłe komentarze pod rozdziałami. To były słowa otuchy. A teraz nie moge się doczekać na wasze komentarze pod rozdziałem i opisy ważych wrazen po tak długo oczekiwany rozdziale i z radoscią chce poczytać o waszych nowych hipotezach z cyklu a co dalej? 

Uf rozpisałam się. Kocham was wszytskie za wszystko. Bay. Całusy.

Artistico♥

Obserwatorzy